Na wjazd do kraju czekają setki ciężarówek i jeszcze więcej lawet. Wszystko z powodu zabezpieczeń wprowadzonych na granicach przed wirusem pryszczycy oraz planów wstrzymania importu uszkodzonych samochodów. Laweciarze śpieszą się, bo decyzja o wstrzymaniu wwozu do naszego kraju wraków zapadnie prawdopodobnie w najbliższym tygodniu.

W zachodniopomorskiem na wjazd do Polski trzeba czekać nawet kilkadziesiąt godzin. Padają rekordy czasowe. Na razie na trzecim miejscu Kołbaskowo. Tam ciężarówki czekają 10 godzin a lawety 20. Kolejka TIR-ów jest długa na sześć kilometrów. Zakładając, że na każdym 100-metrowym odcinku stoją 4 ciężarówki - w tej chwili na odprawę czeka 240 TIR-ów. O wiele więcej jest lawet. Na drugim miejscu Lubieszyn. Tam lawety czekają do 42 godzin i w końcu niechlubny lider Krajnik Dolny. Tam samochody ciężarowe czekają na wjazd 10 godzin, lawety 50 godzin. To ponad dwie doby bez opuszczania kabiny, ponieważ cały czas trzeba podjeżdżać. Bez snu, bez bieżącej wody i bez jedzenia. Coraz częściej zdarza się, że jedynym wolnym pasem podjeżdżają do kierowców ich rodziny i znajomi dostarczając w ten sposób posiłki. Celnicy robią co mogą, ale jak na razie na przyśpieszenie odpraw nie ma co liczyć.

NIE dla "złomu samochodowego"

Rząd mówi "NIE" dla tak zwanego "złomu samochodowego", czyli aut sprowadzanych do Polski na lawetach. Od 24 marca mają wejść w życie rozporządzenia ministra finansów i ministra środowiska ograniczające przywóz do Polski samochodów w złym stanie technicznym. Sprowadzając używane auto trzeba będzie dołączyć zaświadczenie o przeprowadzonym badaniu technicznym, które stwierdzi, czy pojazd może poruszać się po drogach. To odpowiedź rządu na gwałtowny spadek sprzedaży nowych samochodów w ubiegłym roku i jednoczesny wzrost importu używanych aut. Doprowadziło to do decyzji o zwolnieniach w polskich fabrykach Fiata i Daewoo.

foto RMF FM

15:20