Brytyjski badacz polarny Dave Mill musi w ciągu tygodnia pokonać o własnych siłach trasę 65 mil. W przeciwnym razie zginie wśród lodowców Bieguna Północnego. Za tydzień zmiany w warunkach atmosferycznych uniemożliwią przeprowadzenie akcji ratunkowej.

Dave Mill chciał być pierwszym człowiekiem, który dotrze do Bieguna Północnego samotnie, bez jakiejkolwiek asekuracji. Niestety nie uda mu się to. Wyposażony jedynie w lekkie pływające sanie, Brytyjczyk utkwił na potężnej krze lodowej.

Do najbliższego lądu ma kilkadziesiąt mil. Jeśli nie dotrze do niego w ciągu następnego tygodnia, przyciąganie grawitacyjne księżyca spiętrz lód i uniemożliwi ratunek z powietrza. Samoloty w rejonie Bieguna Północnego mogą lądować wyłącznie na płaskich i stabilnych krach.

Dave Mill rozpoczął swą ekspedycję pod koniec marca. Wyruszył z Kanady. Niedługo po starcie zaczęły się kłopoty. Najpierw z przenośnym piecykiem, następnie z utrzymaniem tempa marszu. W rezultacie Brytyjczyk znalazł się wśród niebezpiecznych połaci lodów w czasie gdy łamią się one na potężne kawały, stając się niebezpiecznymi pułapkami.

Rzecznik sztabu organizacyjnego ekspedycji nie ukrywa, że sytuacja jest napięta. Jeśli Dave Mill nie wygra walki z czasem czeka go pewna śmierć.

09:30