Nie będzie obowiązku informowania Komisji Europejskiej o negocjowanych umowach z Rosją. Komisja miała wspierać kraje członkowskie w negocjacjach z Gazpromem, jednak Parlament Europejski przyjął w tej sprawie nieco rozmyte rozporządzenie.

Komisja chciała pomagać krajom członkowskim tak, jak w 2010 roku, kiedy to Polska negocjowała z silniejszym partnerem. Wtedy KE włączyła się do rokowań z Moskwą ze względu na nieudolność ministra gospodarki, Waldemara Pawlaka. Chciała także pilnować m.in. Francji i Niemiec, którym Gazprom mógł zaoferować niezgodne z prawem unijnym korzyści.

Zgodnie z tym planem we wrześniu 2011 roku zaproponowała, by kraje UE ujawniały jej nie tylko ratyfikowane, ale też negocjowane umowy. Kraje członkowskie na taką interwencję Brukseli jednak się nie zgodziły. Także dziś europarlament - głosami chadecji - przegłosował rozwodnione zapisy.

Ostatecznie obowiązkowa wymiana informacji będzie dotyczyć ratyfikowanych już międzyrządowych umów na dostawy energii. Kraje UE mogą natomiast, jeśli zechcą, poinformować KE o nowych umowach "przed lub w czasie" ich negocjacji. Wówczas Komisja - na prośbę kraju UE lub z własnej inicjatywy, ale za zgodą kraju - może zasiąść przy stole negocjacyjnym w roli obserwatora i doradcy.

Rozporządzenie ma wejść w życie w ciągu najbliższych kilku tygodni. Najpóźniej trzy miesiące od dnia ich wprowadzenia kraje UE muszą dostarczyć Komisji wszystkie swoje obowiązujące międzyrządowe umowy energetyczne z państwami trzecimi. Potem KE będzie miała 9 miesięcy na poinformowanie rządów, czy ma jakieś wątpliwości co do zgodności tych umów z prawem UE, np. w dziedzinie konkurencyjności.

Justyna Satora