Strefa euro "nie ma więcej czasu do stracenia" - mówi dziennikowi "Sueddeutsche Zeitung" szef euro grupy Jean Claude Juncker. Jeszcze ostrzej wypowiada się w wywiadzie dla francuskiej prasy.

W wywiadzie dla francuskiego dziennika "Le Figaro" Juncker oskarża przywódców krajów członkowskich eurolandu o wprowadzenie "dyktatury krótkowzroczności": reagują za każdym razem za późno i podporządkowują europejskie decyzje własnym interesom wyborczym. Według szefa eurogrupy, problem może rozwiązać tylko przygotowywane, masowe wsparcie Europejskiego Banku Centralnego (EBC) we współpracy z Europejskim Funduszem Stabilizacji Finansowej. EBC jest, według niego, jedyną instytucją, którą światowa finansjera traktuje jeszcze poważnie. Europejski Bank Centralny jest niezależny - nie dostaje poleceń od rządów i nie musi starać się o doprowadzenie do kompromisu pomiędzy ich różnymi stanowiskami - podkreśla Juncker. Ostrzega, że usuniecie Grecji z eurolandu byłoby równie bolesne dla samych Greków, jak i dla obywateli innych krajów członkowskich eurolandu. Te ostatnie zaatakowane zostałyby bowiem przez spekulantów ze zdwojoną siłą.

Nie ma czasu do stracenia

Strefa euro "nie ma więcej czasu do stracenia" i musi podjąć wszelkie możliwe działania, by ustabilizować wspólną walutę - alarmuje Juncker w opublikowanym również w poniedziałek wywiadzie dla niemieckiego dziennika "Sueddeutsche Zeitung". Osiągnęliśmy decydujący punkt (...), w którym za pomocą wszelkich dostępnych środków musimy wyraźnie pokazać, że jesteśmy zdecydowani zagwarantować stabilność finansową wspólnej waluty - powiedział premier Luksemburga.

Dodał, że "świat dyskutuje o tym, czy za kilka miesięcy strefa euro będzie jeszcze istnieć". Dlatego wszystkie kraje i instytucje strefy euro: Europejski Bank Centralny, Rada Europejska i Komisja mówią wyraźnie, że są zdeterminowane, by utrzymać strefę euro w obecnej formie, czyli ze wszystkimi jej krajami członkowskimi - powiedział.

Według niego, nie ma żadnych wątpliwości, że wkrótce wdrożone zostaną postanowienia czerwcowego szczytu UE, gdzie zgodzono się m.in. na możliwość wykupu obligacji państw przez fundusz ratunkowy EFSF. Musimy jeszcze zdecydować, co dokładnie i kiedy zrobimy. Od rozwoju sytuacji w najbliższych dniach będzie zależeć to, jak szybko będziemy musieli zareagować - powiedział Juncker.

Juncker krytykuje Niemcy

Skrytykował szczególnie niemieckich polityków za nieostrożne - jego zdaniem - komentarze na temat kryzysu w strefie euro i Grecji. Dlaczego właściwie Niemcy pozwalają sobie na luksus wykorzystywania spraw euro do celów polityki wewnętrznej? Dlaczego Niemcy traktują strefę euro jak swoją filię? Gdyby wszystkie 17 rządów postępowało tak samo, to co by nam pozostało ze wspólnych spraw? - powiedział Juncker.

Powinniśmy lepiej uważać na słowa - dodał, zaznaczając, że nie ma w tym kontekście na myśli kanclerz Angeli Merkel, lecz jedynie niektórych polityków i członków rządu w Berlinie. W minionych tygodniach kontrowersje wywołał wicekanclerz Niemiec i minister gospodarki Philipp Roesler z liberalnej partii FDP, który przyznał w wywiadzie telewizyjnym, że jest bardziej niż sceptyczny, czy Grecja zdoła spełnić warunki konieczne dla otrzymania pomocy finansowej. Także politycy współrządzącej Niemcami bawarskiej chadecji CSU otwarcie żądali wstrzymania wsparcia dla Aten i opuszczenia przez ten kraj strefy euro.

Juncker ocenił, że "kryzys zadłużenia w unii walutowej pokazał, iż integracja europejska jest bardzo delikatnym tworem". Narodowe resentymenty, o których myśleliśmy, że zostały zapomniane, utrzymują się tuż pod powierzchnią. 60 lat po II wojnie światowej nie są na głębokości kilometrów, lecz centymetrów pod powierzchnią. To szczególnie mnie martwi - dodał premier Luksemburga.