Prywatne firmy zajmujące się pośrednictwem pracy miały wyręczać pośredniaki - to jedno z założeń reformy urzędów pracy, która weszła w życie pod koniec maja. Na razie zaoferowały bezrobotnym trzy tysiące ofert pracy. "Nie ma na polskim rynku zbyt wielu podmiotów, które mają te doświadczenia" - tłumaczy wiceminister pracy Jacek Męcina. Zapewnia, że od nowego roku ofert pomocy będzie więcej, bo dwadzieścia tysięcy.

Prywatne firmy miały uzupełnić ofertę urzędów pracy i wspomóc je w tzw. aktywizacji bezrobotnych, czyli szukaniu pracy dla osób trwale bezrobotnych. Urzędy pracy ledwo radzą sobie ze swoimi zadaniami, bo osób, które zajmują się tylko pomocą bezrobotnym jest za mało - tłumaczy wicedyrektor warszawskiego urzędu pracy Lech Antkowiak. Dodaje, że "przy tym stanie zorganizowania służb zatrudnienia, przy tej wciąż zbyt niskiej współpracy z innymi partnerami, w tym z pomocą społeczna, z bezrobociem, nawet jeżeli ono spada do 12 proc., będziemy radzili sobie bardzo ciężko".

Reforma urzędów pracy zakłada również profilowanie bezrobotnych. To narzędzie, które przy pomocy wspomaganego komputerowo kwestionariusza, ma pomóc zakwalifikować osobę szukającą pracy do jednej z trzech grup. W pierwszej grupie są osoby, które należy od razu kontaktować z pracodawcami, w drugiej wymagające szkoleń zawodowych, a w trzeciej tzw. aktywizacji pracy.

Do tej pory na ponad 1,8 mln bezrobotnych udało się "sprofilować" ponad 1,2 mln bezrobotnych. Tylko dwieście osób odrzuciło propozycję urzędnika. Jeżeli doradca zawodowy stwierdzi, że ten profil nie pasuje do człowieka, to nie jest tak, że komputer jest ważniejszy od człowieka. To doradca zawodowy podejmuje ostateczną decyzję - tłumaczy minister Jacek Męcina.

Na razie jest za wcześnie, żeby już podsumować skutki reformy - twierdzi ministerstwo. Efekty będą widoczne według resortu dopiero od przyszłego roku.

(mpw)