Zagadka śmierci opozycyjnego dziennikarza Georgija Gongadze rozwiązana - tak twierdzi ukraiński minister spraw wewnętrznych Jurij Smirnow. Według niego, mężczyzna został zabity przypadkowo przez dwóch chuliganów. Motywy ich działania nie miały najmniejszego podtekstu politycznego. Takie wyjaśnienia jeszcze bardziej wzburzyły ukraińską opozycję.

Szef resortu spraw wewnętrznych ogłosił, że opozycyjny dziennikarz zginął nie z powodów politycznych, a został zamordowany zupełnie przypadkowo przez dwóch bandytów. Z całą pewnością, jego zdaniem, nie było to morderstwo na zlecenie, tym bardziej takiego zlecenia nie wydawał prezydent Kuczma, jak twierdzili przedstawiciele antyprezydenckiej opozycji. Jednak zabójców Gongadze nie uda się postawić przed sądem, nie uda się również wyjaśnić dokładnie motywów zbrodni, gdyż zabójcy zostali zabici przez kijowskich gangsterów. Mordercy morderców siedzą już w areszcie. Żadnych dodatkowych szczegółów Smirnow już nie podał, gdyż sprawa jest objęta tajemnicą śledztwa. Takie oświadczenia dodają jedynie oliwy do ognia. Opozycja twierdzi, że prezydent Leonid Kuczma polecił swoim zaufanym współpracownikom "uciszenie" Gongadze, ponieważ dziennikarz ten odważył się krytykować ukraińskie władze. Opozycja już dawno twierdziła, że sprawców śmierci Gongadze nigdy nie uda się wykryć, bo tajne służby zlikwidowały już wszystkie ślady prowadzące do zleceniodawców tego zabójstwa. Posłuchaj relacji korespondenta Radia RMF FM Andrzeja Zauchy:

Bardzo krytyczny wobec ukraińskich władz dziennikarz Georgij Gongadze został zamordowany jesienią zeszłego roku. Opozycja przedstawiła taśmy nagrane w gabinecie Kuczmy, z których miałoby wynikać, że to prezydent polecił zabić dziennikarza.

05:05