Zaostrza się francusko-niemiecki spór w Unii Europejskiej w sprawie metod wyjścia z kryzysu. Na naradzie w Berlinie francuski premier Manuel Valls próbował przekonać kanclerz Angelę Merkel do złagodzenia unijnej dyscypliny budżetowej i zwiększenia unijnych inwestycji publicznych w dziedzinie rozwoju infrastruktury, by ożywić europejska gospodarkę. Niemcy sprzeciwiają się takiemu rozwiązaniu.

Po naradzie, którą nadsekwańskie media przedstawiły jako francusko-niemiecki pojedynek Angela Merkel powtórzyła, że dyscyplina budżetowa jest niezbędna, żeby uzdrowić sytuację finansową Unii. Już wcześniej kanclerz Niemiec wyraziła niezadowolenie z faktu, że - wbrew wcześniejszym obietnicom - Francja zapowiedziała odsunięcie o dwa - trzy lata przewidzianej redukcji swego deficytu budżetowego do 3 procent PKB.

Angela Merkel odmówiła odpowiedzi na pytanie, czy ma zaufanie do obecnych władz w Paryżu w kwestii przeprowadzenia niezbędnych reform. Oświadczyła tylko, że ma nadzieje, iż w końcu Francja przeprowadzi niezbędne reformy i wtedy zda sobie sprawę, że nie ma potrzeby dodatkowych unijnych inwestycji, by ożywić europejską, a zwłaszcza nadsekwańską gospodarkę. Niemiecki tabloid "Bild" określił Francję (po niemiecku Frankreich) mianem "Krankreich", co oznacza "chory kraj".

Premier Francji Manuel Valls zapewnił w poniedziałek w Berlinie, że jego kraj przeprowadzi reformy konieczne do uzdrowienia francuskiej gospodarki, i zaapelował do Niemców o okazanie Francji zaufania. Nie jesteśmy chorym dzieckiem Europy - powiedział. Valls zapowiedział też reformy strukturalne. Zapewnił, że program reformy zostanie zrealizowany, ponieważ kierowany przez niego rząd dysponuje większością w parlamencie.

Valls powiedział, że rozumie wątpliwości i obawy wyrażane w Niemczech przez media i polityków, kwestionujących zdolność francuskich władz do przeprowadzenia reform, ale - jak zapewnił - "Francja sprosta wyzwaniom". Przeprowadzimy reformy, ponieważ jest to zgodne z interesem Francji; zrobimy to, pomimo trudności, dla nas samych, dla Europy - mówił podczas spotkania z dziennikarzami. Dodał, że Niemcy powinni okazać Francji większe zaufanie.

Merkel wskazała, że program reform, a szczególnie zapowiedź oszczędności na sumę 50 mld euro, "zrobiły na niej wrażenie". Jak zaznaczyła, reformy nie są celem samym w sobie, lecz służą poprawie poziomu życia i zmniejszeniu bezrobocia.

Zastrzegła, że ocena francuskich reform należy do Komisji Europejskiej. Chodzi o to, by Europa była wiarygodna i aby przestrzegać tego, co wspólnie ustaliliśmy - podkreśliła, wymieniając unijny Pakt Stabilności i Wzrostu. Zadaniem paktu jest utrzymywanie przez państwa członkowskie dyscypliny budżetowej w celu uniknięcia nadmiernego deficytu, co przyczynia się do stabilności walutowej. Zdaniem Merkel pakt "zawiera pole manewru" w kwestii deficytu, lecz do KE należy ocena sytuacji. Powiedziała, że Niemcy nie będą na własną rękę oceniać francuskich reform.

Premier Francji wezwał Niemców do podjęcia działań stymulujących wzrost gospodarczy. Merkel odparła, że ona też docenia znaczenie wzrostu, jednak - jak zastrzegła - nie musi być on pobudzany dodatkowymi funduszami. Można przyśpieszyć tempo wzrostu, ograniczając biurokrację - zauważyła szefowa niemieckiego rządu.

Socjalista Valls stanął w marcu na czele francuskiego rządu. Zapowiedział, że nie będzie wdrażał radykalnego programu reform. Francuski minister finansów Michel Sapin przyznał, że deficyt budżetowy Francji będzie wyższy od dozwolonych 3 proc. PKB nie tylko w tym roku, lecz także w kolejnych latach - 2015 i 2016.

Przed wizytą Vallsa w Berlinie niemiecka prasa i część polityków ostro krytykowały politykę gospodarczą Francji. Przewodniczący grupy posłów CDU/CSU w Parlamencie Europejskim Herbert Reul powiedział "Spieglowi": Oczekuję od nowego rządu Francji, że wreszcie konsekwentnie zredukuje deficyt. Bezczelnością jest mówienie: nie da się więcej oszczędzić". To policzek dla Greków i Portugalczyków, którzy musieli zaakceptować nawet obniżenie emerytur". "Francja musi przestać mówić o reformach. Musi wreszcie zacząć działać - podkreślił polityk bawarskiej CDU.

(mn)