„To coś, co wydawało się solidnym gmachem i zarazem opoką dla konkurencji i wolnego rynku, rzeczywiście się załamało. Było to dla mnie szokiem. (...) Popełniłem błąd” – mówił podczas transmitowanego na całe Stany Zjednoczone przesłuchania przed Kongresem Alan Greenspan, guru neoliberalizmu, człowiek który przez 18 lat kierował bankiem centralnym USA.

Amerykanie, zgromadzeni całymi rodzinami w domach przed telewizorami, nie chcieli wierzyć w to, co słyszą. Przez wiele lat byli przekonani, że to właśnie dzięki wizjonerstwu, dalekowzroczności, wiedzy ekonomicznej i polityce monetarnej Greenspana zawdzięczają swoje bogactwo i dobrobyt. Oczywiście wszystko na kredyt. Teraz to wszystko okazało się złudzeniem.

Kryzys finansowy, który wstrząsnął USA i wieloma krajami Unii Europejskiej, i który pomału przesuwa się w stronę Europy Wschodniej, niewątpliwie zmieni nie tylko rynki, ale i świat. Jak i czy na lepsze? Nie wiadomo. Wielu ekonomistów ogłosiło już bankructwo neoliberalizmu i kapitalizmu w kształcie, w jakim go do tej pory znaliśmy. Niektórzy, a może nawet większość, proponują powrót do interwencjonizmu państwowego oraz większą i skuteczniejszą regulację rynków finansowych. Inni postulują wprowadzenie „New Dealu”, czyli „Nowego Ładu”, cokolwiek by to miało oznaczać. Pewne jest tylko to, że pewna epoka się skończyła, a nikt nie ma gotowej i skutecznej odpowiedzi na pytanie – co dalej? Zanim jednak ktoś tę odpowiedź znajdzie, warto sobie przypomnieć, jak doszło do największego kryzysu finansowego i gospodarczego od lat 30. ubiegłego wieku.

Początkiem apokalipsy, którego prawie nikt nie zauważył, a ci co widzieli, określani byli mianem lewaków i szarlatanów ekonomicznych, było upowszechnienie się w latach 90. wszelkiej maści instrumentów pochodnych, które doprowadziły do oderwania rynku od demokracji i realnej gospodarki. Drugą bombą z opóźnionym zapłonem okazał się ogromny wzrost spekulacji, której sprzyjało obniżenie przez bank centralny USA (FED) stóp procentowych do poziomu 1 proc. Tym samym Alan Greenspan podarował graczom dostęp do bardzo taniego pieniądza. Finansiści zaczęli inwestować na potęgę, angażując się w bardzo ryzykowne transakcje, a banki zaczęły udzielać kredytów na lewo i prawo. Chciwość i żądza zysku wzięły niestety górę nad rozsądnym kalkulowaniem ryzyka. Gdy już prawie wszyscy przedstawiciele amerykańskiej klasy średniej wzięli kredyty, szczególnie hipoteczne, banki upatrzyły sobie nową rzeszę klientów. Takich, którzy kredytu dostać nie powinni. Kredyty (tzw. Subprime) brali więc nawet bezrobotni, a bankierzy nie bali się ryzyka, będąc przekonanymi że ciągle rosnące ceny nieruchomości pokryją ewentualne straty z tytułu niespłaconych kredytów. W 2006 roku spekulacyjna bańka jednak pękła i ceny nieruchomości zaczęły spadać na łeb, na szyję. Na ratunek ruszył FED, który zaczął podnosić stopy procentowe. Jednak nie był to ratunek dla milionów kredytobiorców, dla których nagły i niespodziewany wzrost rat kredytu okazał się barierą nie do przeskoczenia. Wtedy na ratunek było już za późno.

3 stycznia 2007 roku domek z kart zaczął się walić. Upadła Ownit Mortgage Solutions Inc., pierwsza amerykańska instytucja finansowa, która oferowała kredyty hipoteczne osobom całkowicie niewypłacalnym. To ostrzeżenie zostało jednak całkowicie zlekceważone przez FED i rząd USA. Nie przejęli się również inwestorzy, bo 19 lipca 2007 giełdowy indeks Dow Jones po raz pierwszy w historii przebił pułap 14 tysięcy punktów.

Amerykański rząd obudził się dopiero 31 sierpnia 2007. To wtedy George W. Bush ogłosił program pomocy dla Amerykanów, którzy nie byli w stanie spłacić hipoteki. To jednak było o wiele za mało. Zbyt małą okazała się też interwencja Amerykańskiej Rezerwy Federalnej, która w listopadzie 2007 udzieliła bankom pożyczek w wysokości 41 mld dolarów. Mimo że była to największa pożyczka od czasu zamachów na WTC, ogień już szalał i nic nie było go w stanie ugasić.

Najgorsze miało jednak dopiero nadejść. I nadeszło we wrześniu 2008 roku. Zaczęło się od znacjonalizowania przez rząd USA dwóch wielkich instytucji rynku hipotecznego Fannie Mae oraz Freddie Mac. Zaraz po tym zbankrutował jeden z bankowych gigantów Lehman Brothers – instytucja ciesząca się zaufaniem Amerykanów od ponad 150 lat. Kolos, który nie miał przecież prawa upaść. Świat dobiegły zdjęcia pracowników, w pośpiechu wynoszących z miejsca pracy swoje rzeczy osobiste. Dla największego amerykańskiego ubezpieczyciela – AIG – ratunek nadszedł dosłownie w ostatnim momencie. Rząd wpompował w niego olbrzymią kwotę 85 mln dolarów.

19 września 2008 roku, sekretarz skarbu USA Henry Paulson przedstawił plan ratunkowy. Państwo miałoby przeznaczyć ponad 700 mld dolarów na pomoc dla sektora finansowego. 29 września Izba Reprezentantów odrzuciła jednak Plan Paulsona. Powodem takiej a nie innej decyzji Izby Reprezentantów jest fala krytyki jaka wylała się na ten ratunkowy pakiet. W swoim liście 166 ekonomistów przekonywało, że w długim terminie skutki Planu Paulsona mogą się okazać bardzo szkodliwe dla gospodarki. Wśród podpisanych pod listem osób znaleźli się wybitni ekonomiści reprezentujący szerokie spektrum poglądów politycznych – od socjaldemokratów przez konserwatystów po klasycznych liberałów. Plan ratunku dla Wall Street skrytykowany został również przez tzw. Main Street, czyli zwykłych Amerykanów. Zauważyli oni, całkiem słusznie, że władze chcą wpompować olbrzymie pieniądze, ratując gigantów finansjery, którzy swoimi nieodpowiedzialnymi decyzjami doprowadzili do krachu, a szarych obywateli zostawić samym sobie wraz z niespłaconymi długami.

Na początku października do Planu Paulsona dorobione zostały jednak kolejne poprawki i tym razem się udało. Senat przyjął jego zmodyfikowaną wersję. Przegłosowała go także Izba Reprezentantów, a zaraz po głosowaniu ustawę podpisał prezydent Bush.

Rynki nie są jednak przekonane. Indeksy szukają dna zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w Japonii i Europie. W zasadzie bankrutuje Islandia, a na cienkiej linie znajdują się Węgry, którym w końcu pomaga Bank Światowy i Między narodowy Fundusz Walutowy. Rządy krajów Beneluksu już we wrześniu częściowo znacjonalizowały bank Fortis kosztem 11,2 mld euro. Niemiecki rząd zorganizował pakiet ratunkowy dla banku Hypo Real Estate. Nicolas Sarkozy, prezydent Francji, wezwał do stworzenia Nowego Ładu. Świat czeka recesja i spowolnienie gospodarcze. To pewne. Ile potrwa? Tu nie ma dobrej odpowiedzi.