Podczas pierwszego czytania rządowego projektu, który ma zawiesić 50-procentowy próg oszczędnościowy, minister finansów Jacek Rostowski spotkał się z miażdżącą krytyką za fatalny stan finansów państwa. Posłowie pytali go, gdzie jest obiecywana zielona wyspa, skoro potrzebna jest nowelizacja ustawy o finansach publicznych.

Reprezentantów opozycji szczególnie oburzył fakt, że rząd przez lata buńczucznie chwalił się sukcesami w utrzymywaniu gospodarki w ryzach, a teraz przyznaje, że sytuacja budżetu nie wygląda najlepiej. To akt rozpaczy, przyznanie się do zasadniczych błędów i dramatycznego stanu finansów państwa - mówił o forsowanej przez Platformę Obywatelską nowelizacji ustawy o finansach publicznych Leszek Miller. Szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej rozbawił też kilkudziesięciu posłów pomyłką z sejmowej trybuny. W pewnym momencie stwierdził, że trzeba rozliczyć koalicję PO-SLD. Po chwili, wśród ogólnej wesołości poprawił się i stwierdził, że chodzi oczywiście o PO-PSL. Gdy Jacek Rostowski zabrał głos, odniósł się do lapsusu Millera. Powiedział, że Platforma nie chce takiego koalicjanta jak SLD, bo jest on nieracjonalny.

Z sejmowej trybuny minister finansów podkreślił, że bez zawieszenia progu ostrożnościowego konieczne byłyby bolesne dla obywateli cięcia w wysokości ok. 25 mld zł albo podwyżki podatków. Wiadomo, jakie skutki dla emerytów, pracujących osób w sektorze prywatnym, pracowników sfery budżetowej i przedsiębiorców takie podejście by oznaczało - stwierdził. Dodał, że próg ostrożnościowy nie przystaje do obecnej sytuacji gospodarczej. Ta reguła od 1999 r. spełniała pożyteczną funkcję, zniechęcała kolejne rządy do nadmiernego zadłużania się, (...) ale w obecnych warunkach największego i najbardziej przedłużającego się kryzysu gospodarczego od 80 lat, nie spełnia swoich funkcji w sposób wystarczająco elastyczny - ocenił.