Trzęsienie ziemi w Indiach mogło pochłonąć nawet 100 tys. ofiar. Taką informacje przekazał minister obrony narodowej tego kraju – George Fernandes. Tragiczny bilans ciągle się jednak zmienia.

Trzęsienie, którego siła przekroczyła 7 stopni w skali Richtera zrównało,z ziemią wiele domów, szkół, fabryk. Ta olbrzymia tragedia jest niepowetowaną stratą również z ekonomicznego punktu widzenia. Gudżarat – stan najbardziej dotknięty wstrząsami sejsmicznymi był tzw. skarbcem Indii. Mieści się tu, wiele filii zachodnich koncernów, takich jak Siemens, Sumitomo, Matsushita, General Electric, General Motors, czy Glaxo. Jeśli jakieś zakłady przemysłowe nie uległy zniszczeniu, to i tak nie funkcjonują ze względu na brak prądu. Apogeum chaosu nastąpiło po nadejściu wstrząsów wtórnych. Te, bowiem spowodowały zawalenie się ocalałych jeszcze budynków mieszkalnych. Ludzie w panice zaczęli masowo opuszczać Gudżarat. Na ulicach miast – chociażby Ahmadabadu – kłębią się tłumy, chcące opuścić rejon kataklizmu. Tak samo wyglądają ulice. Ci, którzy zostali zajmują się wydobywaniem ciał z rumowisk, pomocą ocalałym, bądź palą zwłoki. Taką akcję zarządzono w obawie przed wybuchem epidemii, ponieważ specjalne służby zajmujące się grzebaniem ofiar, przytłoczone skalą kataklizmu przestały nadążać.

Nadzieja wciąż istnieje

Mimo to czasem nad zrujnowaną ziemią błyska promyk nadziei – po blisko 5 dniach od tragicznego trzęsienia wciąż udaje się wydobyć z rumowisk żywych ludzi. W Bhudż - jednym z najbardziej poszkodowanych miast udało się uratować kobietę i jej dziecko. Również tam wyciągnięto z gruzów małą dziewczynkę: "Usiłowaliśmy ją wydobyć od ubiegłego ranka. Ale jej nogi przygniecione były długą belką, której nie mogliśmy poruszyć, ponieważ opierała się na niej reszta zniszczonego budynku. Więc odkopaliśmy rumowisko znajdujące się pod spodem" – twierdził jeden z uczestników akcji.

Świat spieszy z pomocą

Cały świat zaoferował swoją pomoc w ratowaniu ludzi i likwidacji skutków trzęsienia ziemi w indyjskim Gudżaracie. Unia Europejska przekaże 4,5 mln Euro, dodatkowy milion da rząd Belgii. Podobnie zareagowała Wielka Brytania – do Indii pojechała specjalna grupa ratowników z psami szkolonymi do poszukiwania ludzi w rumowiskach. "Skontaktowaliśmy się z oficerem, który dowodzi poszukiwaniami. Wskazał nam 5 miejsc, w których mogą się znajdować żywi ludzie. Mówił nawet o 200 osobach". Jednocześnie Brytyjczycy przekazali 4,5 miliona dolarów natychmiastowej pomocy. Ratowników z Wielkiej Brytanii wspierają już koledzy ze Szwajcarii i Rosji.

Polacy włączają się do akcji ratunkowej

Na miejsce uda się także specjalna grupa 18 Polaków – 15 ratowników i trzech lekarzy. Już jutro wylecą oni w dotknięty trzęsieniem rejon. Razem z nimi do Indii dotrze polska pomoc humanitarna – koce, namioty, śpiwory i leki. Stworzony zostanie mobilny punkt ambulatoryjny. To nie pierwszy raz, kiedy ratownicy z Gdańska i Nowego Sącza uczestniczą w akcji poszukiwania ofiar w rumowiskach. Pierwszy jednak, jeśli chodzi o skalę wydarzenia. Pieniądze na akcję Polaków wyłoży rząd – łącznie będzie to około 140 tys. złotych. Dodatkowe 100 tys. da Polski Czerwony Krzyż. Ich pomoc jest wręcz niezbędna – tam w zasadzie każde ręce się przydają, by przerzucać tony gruzu, w nadziei na znalezienie żywych ludzi. Potrzebni są również by powstrzymać narastający chaos. Ci, którzy przeżyli kataklizm tłoczą się teraz w obozach.

Rośnie dramat ocalałych

Zaczyna w nich brakować podstawowych środków do życia – żywności, lekarstw, panują złe warunki sanitarne. Trwa szacownie strat – jednak jak w przypadku bilansu ofiar i te szacunki się zmieniają. Wstępnie mówi się o 100 mld rupii, czyli 3,5 mld dolarów – tak naprawdę jednak nikt nie wie jak olbrzymie są straty. Gudżarat jak już nadmieniliśmy był – przynajmniej do czasu trzęsienia – jednym z najbogatszych regionów Indii. To właśnie tutaj znajdowały się olbrzymie ośrodki przemysłu. By go w miarę szybko postawić na nogi władze kraju zaapelowały do Banku Światowego o 1,5 mld dolarów pożyczki – nie wiadomo jednak, w jakim stopniu te pieniądze pokryją starty. Według specjalistów nie byłyby one tak olbrzymie, gdyby nie niewłaściwa i niechlujna budowa domów, a także złe planowanie. Gdyby zabezpieczono je w odpowiedni sposób, skutki trzęsienia mogły być zminimalizowane. Na pewno jednak nie udałoby się całkowicie uniknąć tragedii. Piątkowe trzęsienie ziemi miało, bowiem siłę ponad 7, niektóre źródła mówią nawet o blisko 8 stopniach w skali Richtera. Przy tak dużych wstrząsach zawalają się kominy, a źle skonstruowane budowle składają się niczym domki z kart. Tak duże trzęsienie ziemi nawiedziło Indie po raz pierwszy w ciągu ostatniego półwiecza. To jednak nie koniec. Po piątkowych wstrząsach nadeszły kolejne – wtórne. Miały one siłę około 5 stopni w skali Richtera. W sumie było ich ponad 200.

Dlaczego właśnie tam?

Czym właściwie jest trzęsienie ziemi – zjawisko występujące w mniejszej, bądź większej skali na całym świecie? Wszystko zaczyna się od skomplikowanych procesów zachodzących pod powierzchnią naszej planety. Zagłębiając się natrafiamy na kolejne warstwy. Pierwsza z nich jest skorupa ziemska, która ma kilkadziesiąt kilometrów grubości. Jest to najtwardsza warstwa ziemi. Pod nią znajduje się o wiele grubszy, gorętszy i półpłynny płaszcz. Zagłębiając się jeszcze bardziej docieramy do jądra ziemi – bardzo gorącego i składającego się z całkowicie roztopionych skał. To właśnie ruchy skorupy ziemskiej, podzielonej na tak zwane płyty tektoniczne wywołują wstrząsy. Ma na to wpływ znajdująca się pod nimi tzw. magma ( płynne, gorące skały). Pod wielkim ciśnieniem działają one od spodu na skorupę ziemską, powodując ruchy płyt tektonicznych. Gdy zostają one ze sobą ściśnięte – wtedy wypiętrzają się góry, gdy odsuwają, powstają tak zwane uskoki tektoniczne. Zawsze takim ruchom towarzyszą jednak mniejsze bądź większe wstrząsy sejsmiczne. To właśnie ruchy płyt spowodowały trzęsienie w indyjskim stanie Gudżarat, Tam bowiem wciąż możemy zaobserwować proces górotwórczy, dzięki któremu wypiętrzyły się Himalaje i który wciąż trwa. Pod płytę euroazjatycką wsuwa się bowiem płyta tektoniczna, na której znajduje się półwysep Dekan. Na nim leżą Indie.

Gdzie istnieje największe ryzyko?

Na całym świecie istnieje wiele miejsc, w których często dochodzi do trzęsień. Zwykle jest to powiązane z działalnością wulkaniczną. Największy i najbardziej spektakularny jest tzw. Ognisty, zwany również Diabelskim, Pierścień. Obejmuje on wszystkie w zasadzie lądy znajdujące się wokół Oceanu Atlantyckiego. Ciągnie się od Filipin, gdzie nie ustaje też działalność wulkanów, poprzez Półwysep Koreański, Wyspy Japońskie, północnoamerykański archipelag Aleutów, Alaskę, całe zachodnie wybrzeże Stanów Zjednoczonych, Amerykę Środkową i Południową. W tych rejonach trzęsienia ziemi występują bardzo często, nie zawsze jednak, mając tak wielką siłę jak to w Indiach, jednak prawie zawsze, zwłaszcza jeśli dotykają zurbanizowanych regionów Japonii, czy USA, wyołują szkody materialne. Nie tak dawno trzęsienie ziemi jakie nawiedziło Los Angeles, zniszczyło wiele dróg, zawaliły się mosty i budynki. Znacznie bardziej spektakularne i tragiczne – nawiedziło ostatnio środkowamerykański Salwador. Wstrząsy o podobnej sile jak te indyjskie – czli ponad 7 stopni w skali Richtera – zniszczyły wiele miejscowości. Jeśli nawet nie one były bezpośrednią przyczyną tragedii, to osuwiska ziemi, które były wywołały wstrząsy, dopełniły kataklizmu. Zginęło ponad 700 osób, wiele zostało rannych. Zniszczeniu uległo około 10 tys. Budynków, dalsze kilkadziesiąt zostało uszkodzonych.

Czy Europa jest całkowicie bezpieczna?

Spektakularne trzęsienia ziemi zdarzają się również w Europie i sąsiadującej z nią Azji Mniejszej. Na południu naszego kontynentu również zcierają się z e sobą dwie (płyty tektoniczne – europejska i afrykańska). Skutkiem tego jest działalność wulkaniczna we Włoszech i wstrząsy sejsmiczne. Jedno z takich trzęsień w sierpniu 1999 roku nawiedziło Turcję. Miało ono siłę prawie 7,5 stopni w skali Richtera. Najbardziej ucierpiał północny – zachód kraju. Łącznie kataklizm pochłonął 17 tys. istnień, a kilkaset zostało bez dachu nad głową. Kilka miesięcy później, w listopadzie doszło ponownie zatrzęsła się ziemia w Turcji. I tym razem jego siła przekroczyła 7 stopni w skali Richtera. Pod gruzmai zginęło prawie 1000 osób, a około 10 tys. zostało bez dachu nad głową. Jedno z miast Kayansi zostało prawie zrównane z ziemią. Ocalało w nim tylko 12 budynków.

W Polsce spokojnie?

Na szczęście Polska znajduje się w strefie sporadycznej aktywności sejsmicznej. O tym jednak, że pod nami wciąż coś się dzieje, mogliśmy się przekonać i to nie raz. Kilkakrotnie w ciągu ostatniego wieku w naszym kraju zatrzęsła się ziemia, wstrząsy były jednak niewielkie i nie spowodowały żadnych szkód. Mimo to w Polsce czynnie działa 7 ośrodków sejsmologicznych. Zbierają one dane na temat wstrząsów na terenie naszego kraju, lecz są też w stanie wykryć trzęsienia, które zdarzają się na całym globie.

Pies – niezbędny członek ekip poszukiwawczych

Trzęsienia ziemi, eksplozje w budynkach, pożary, katastrofy kolejowe i lotnicze, zaginieni turyści - we wszystkich tych tragicznych sytuacjach przy boku ratownika można zobaczyć coraz częściej psa w pomarańczowej kamizelce z krzyżem. Tak jak ludzie, daje on z siebie wszystko, zgodnie z hasłem wszystkich ratowników: aby inni mogli żyć. Pies ratowniczy używając węchu wykrywa mikroskopijnej wielkości elementy, które składają się na zapach zaginionej osoby. Głównym elementem umożliwiającym rozpoznawanie są komórki skóry. Martwe komórki w ilości około 40 tys. na minutę odpadają z powierzchni naszego ciała i opadają na podłoże, lżejsza część z nich unosi się wraz z ruchami powietrza, podróżując czasem na odległość kilkuset metrów. Inne elementy składające się na nasz zapach to pot, kosmetyki których używamy, zapach odzieży, obuwia a także pożywienia. Wszystkie te elementy tworzą tzw. obraz indywidualnego zapachu łatwy do rozpoznania i zapamiętania przez psa. Pies nie tylko wykrywa zapach ale jest także zdolny do określenia jego koncentracji, a poruszając się od słabszego do mocniejszego stężenia znajduje bardzo szybko jego źródło. Ze względu na pracę i trening w trudnych warunkach klimatycznych i znaczne obciążenie mięśni i całego ciała, a także ze względu na stres związany z takim rodzajem aktywności, pies - ratownik zwykle przechodzi na emeryturę w wieku 8-10 lat. W tym czasie pies jest uczony pokazywać, że w danym miejscu nie ma śladu - nazywamy to "negative", a także sprawdzania miejsc gdzie ślad przechodzi z łatwego podłoża (trawa) na trudne (asfalt). Zanim zostanie wezwany pies ochotnicy depczą teren dokładnie pozostawiając dziesiątki różnych zapachów, które czworonóg musi ignorować wyszukując właściwy, prowadzący do ofiary. W ubiegłym roku w Polsce, psy ratownicze, brały udział w trzydziestu akcjach, w roku bieżącym akcji takich było dotychczas dziesięć.

Tekst: Paweł Karpiński, RMF FM Kraków

Foto:EPA