Branża hazardowa walczy z zapisami restrykcyjnej nowelizacji ustawy hazardowej. Dwa lata po jej wejściu w życie właściciele jednorękich bandytów poskarżyli się w instytucjach unijnych i mają duże szanse na wygraną - twierdzi "Dziennik Gazeta Prawna".

Z ponad 55 tysięcy jednorękich bandytów po nowelizacji zostało kilkanaście tysięcy. Dochody branży spadły, w przypadku kasyn - nawet o kilkadziesiąt procent. A i fiskus ma powody do narzekania, bo dochody państwa z opodatkowania hazardu są coraz mniejsze. Oczekuje się, że w tym roku będą o około 100 milionów złotych niższe niż przed rokiem.

Branża walczy więc z zapisami ustawy, a najbardziej zażarcie czynią to właściciele jednorękich bandytów, których przychody - jak podaje Służba Celna - spadły z 2,64 miliarda złotych w 2009 roku do 900 milionów w pierwszych trzech kwartałach ubiegłego roku.

Jak pisze gazeta, te działania zaczynają przynosić skutki. Niedawno Naczelny Sąd Administracyjny wydał orzeczenie, które może otworzyć branży drogę do sporych odszkodowań. Uznał bowiem, że celnicy, którzy od 2009 roku rekwirowali automaty do gry, robili to niezgodnie z prawem.

Właściciele automatów wydeptują też ścieżki w Brukseli i oczekują już wkrótce orzeczenia Trybunału Sprawiedliwości UE, do którego skierowali skargę na brak realnych konsultacji społecznych przy uchwalaniu nowelizacji ustawy hazardowej, złamanie gwarantowanych zasad prowadzenia działalności gospodarczej czy złamanie zasady niezmieniania reguł w trakcie realizacji zezwoleń.