We wtorek odbędzie się uroczyste otwarcie gazociągu Baltic Pipe. Gigantyczny projekt łączący Norwegię, Danię i Polskę pomoże nam uniezależnić się od importu błękitnego paliwa z Rosji. Za niecały tydzień, w sobotę, zacznie tłoczyć gaz. Dzień wcześniej, czyli w piątek poznamy wstępne dane o inflacji za wrzesień. Tak zapowiada się nowy tydzień w gospodarce.

Najważniejszym ekonomicznym tematem nadchodzących dni będzie oczywiście Baltic Pipe. Na wtorek zaplanowano uroczyste otwarcie gazociągu, którym do Polski będzie trafiać paliwo wydobywane ze złóż norweskich. Ma to nam pomóc w uniezależnieniu się od surowca pochodzącego z Rosji.

Inwestycja, której koszt szacowany jest na minimum 1,6 mld euro, ma zostać oficjalnie otwarta we wtorek, 27 września. W tym celu do Polski przyjadą premierzy Norwegii i Danii. To właśnie te kraje (wraz z Polską) łączy cały system.

W sobotę ma ruszyć tłoczenie błękitnego paliwa przez Baltic Pipe. Jak zapowiedziała spółka PGNiG, zaplanowana na 2021 rok przepustowość "zostanie wykorzystana w 100 procentach", a gazociąg na pewno nie będzie stał pusty.

Gaz ma być dostarczany między innymi przez norweski Equinor, z którym PGNiG podpisał w piątek szereg kontraktów.

Dzięki nim, od Norwegów rurą popłynie 2,4 mld metrów sześciennych gazu rocznie przez 10 lat. Biorąc pod uwagę maksymalną przepustowość na poziomie 10 mld metrów sześciennych rocznie, jest to znacząca ilość, a gdy doliczymy do tego pozostałe źródła (wydobycie krajowe, LNG, zapasy), to "na starcie" mamy już większość przepustowości.

Jak przekazał wczoraj pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej Mateusz Berger, jeszcze w ostatnim kwartale tego roku przepustowość Baltic Pipe ma być maksymalna. To oznacza, że pod koniec roku do Polski popłynie jeszcze więcej gazu.

Co z tą inflacją?

Pod koniec tygodnia dowiemy się, jak szybko rosły ceny towarów i usług we wrześniu. W piątek Główny Urząd Statystyczny poda wstępne dane, tzw. szybki szacunek.

Inflacja w sierpniu wyniosła 16,1 proc.