Niemiecki Bundestag zdecyduje o wzmocnieniu europejskiego funduszu ratunkowego EFSF. Głosowanie jest ważnym testem autorytetu dla kanclerz Angeli Merkel, bo grupa posłów chadecko-liberalnej koalicji nie zgadza się z polityką rządu w sprawie euro.

Pewne jest, że ustawa o Europejskim Funduszu Stabilizacji Finansowej, przeznaczonym na wsparcie zadłużonych krajów eurolandu, przejdzie w Bundestagu, bo jej poparcie zapowiedzieli już opozycyjni socjaldemokraci i Zieloni. Jednak problemem jest garstka "rebeliantów" z chadeckiego bloku CDU/CSU i liberalnej FDP. Jeśli zbyt wielu głosowałoby wbrew rządowi, kanclerz Merkel zostałaby upokorzona, a opozycja zażąda nowych wyborów.

Jeszcze podczas debaty parlamentarnej liderzy koalicji próbowali przekonać sceptyków do poparcia reformy EFSF. Musimy być świadomi wielkiej odpowiedzialności, którą ponosimy. Ludzie na całym świecie boją się nowego kryzysu - mówił minister finansów Wolfgang Schaeuble. Dziś podejmujemy decyzję ważną dla przyszłości Niemiec i Europy - przekonywał z kolei szef frakcji chadeckiej Volker Kauder.

Chadecko-liberalna koalicja ma 330 posłów w liczącym 620 członków Bundestagu. Zdaniem opozycji w tak prestiżowej sprawie rząd powinien otrzymać symboliczną "większość kanclerską, czyli większość absolutną. Merkel bagatelizowała te żądania, wskazując, że wystarczy jej "własna, zwykła większość".