Wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiada ograniczenie wykorzystania nowych danych, które fiskus chce zbierać o Polakach. Twierdzi, że szybko będą usuwane.

Wicepremier Mateusz Morawiecki zapowiada ograniczenie wykorzystania nowych danych, które fiskus chce zbierać o Polakach. Twierdzi, że szybko będą usuwane.
Mateusz Morawiecki /Kamil Młodawski /RMF24.pl

Chodzi o nowelizację Ordynacji Podatkowej, która zakłada, że banki będą codziennie przekazywać skarbówce wyciągi z kont polskich firm. Tym samym władza będzie wiedzieć, gdzie każdy z nas robi zakupy, kiedy chodzimy na kawę i ile wydajemy na wakacje.

Mateuszowi Morawieckiemu nie przeszkadza ta nadchodząca wszechwiedza państwa o Polakach. Wicepremier twierdzi, że warto płacić prywatnością za skuteczniejsze ściganie oszustów podatkowych, którzy powodują.

Mamy stratę dla budżetu rzędu około 40 miliardów złotych. Dla porównania netto fundusze unijne to w Polsce około 25-27 miliardów złotych. Czyli mówimy o niewyobrażalnej kwocie, która może zmienić polską gospodarkę - przekonuje wicepremier. My tych danych nie chcemy akumulować, ani weryfikować, czy śledzić. Dane mają być niszczone. One są tylko po to by wyłapywać różnego rodzaju niespójności, anomalie, czy przestępstwa podatkowe. Te dane są też po to potrzebne, by nasze kontrole dobrze celować - tłumaczy.

Drugi argument przytaczany przez wicepremiera jest taki, że granica prywatności już dawno została złamana - przez sektor prywatny.

Firmy prywatne, bardzo wspaniałe, jak Facebook, czy Google, zbierają i przechowują 10 razy więcej danych, niż to czym teraz się państwo interesujecie. To są firmy prywatne, to są firmy niepolskie, choć oczywiście jak najbardziej kochamy firmy amerykańskie, ale one zbierają bardzo wiele danych. My zbierać zamierzamy mniej danych, tylko po ty lepiej określać nieprawidłowości i przestępstwa, a potem te informacje będziemy niszczyć - zauważa Morawiecki.

(mn)