Polskie firmy nie chcą, aby ich towary wysyłane za granicę miały obowiązkowo na etykiecie "made in Poland" zamiast "made in UE" - informuje "Gazeta Wyborcza". Takie zmiany dla wszystkich krajów UE proponuje Komisja Europejska, która pracuje nad regulacją dotyczącą bezpieczeństwa produktów.

Obecnie producenci z krajów Unii Europejskiej mogą umieścić na etykiecie "made in Poland", "made in Germany" czy "made in France" albo napisać ogólnie "made in UE". Po zmianie przepisów trzeba będzie wpisać konkretny kraj.

Polska powinna być za usunięciem tego zapisu - uważa Konfederacja Lewiatan. Twierdzi, że i tak nie zwiększa on bezpieczeństwa produktów, a dodatkowo komplikuje produkcję.

Branża kosmetyczna ocenia, że taka regulacja utrudni, a czasami nawet uniemożliwi robienie biznesu. Na przykład firma kosmetyczna z Francji zleca dziś robienie części swoich kosmetyków polskiej firmie. Ale te produkty z Polski sprzedawane w Paryżu mogą oznaczać "made in UE" albo "made in France", bo opracowanie formuły też nastąpiło we Francji. Gdy teraz taka firma swoje kosmetyki będzie musiała we Francji sprzedawać z napisem "made in Poland", to może zrezygnować ze współpracy z naszą firmą. Dlaczego? Nie oszukujmy się, nie wszyscy Francuzi będą chcieli kupić produkt z Polski. To smutne, ale prawdziwe - mówi Blanka Chmurzyńska-Brown, dyrektor Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego.

Jak pisze "Gazeta Wyborcza" polskie firmy dają sobie sprawę, że podkreślenie na etykiecie polskości nie pomaga. I robią wszystko, aby za bardzo tego nie eksponować, także na naszym rodzimym rynku. Tylko u co czwartego producenta informacja o polskim pochodzeniu produktu jest wyróżniona w jakiś szczególny sposób. Polskość jako dodatkową wartość marketingową wykorzystuje w promocji tylko 13 proc. firm - wynika z ubiegłorocznych badań stowarzyszenia PEMI.

Choć restrykcje nie obejmą towarów spożywczych, to też ten sektor je potępia. Klienci na zachodzie Europy, widząc, że coś jest "made in Poland", nie będą się już kierowali tym, że są to świetne produkty po dobrej cenie. Ale stwierdzą: "Eee, tego nie biorę, bo to z Polski. Wezmę francuskie - twierdzi Andrzej Gantner, dyrektor generalny Polskiej Federacji Producentów Żywności.

(mpw)