Przez stolice krajów Zachodnich przetoczyła się wczoraj fala demonstracji przede wszystkim osób obawiających się o przyszłość własnej pracy. W Rzymie na ulice wyszło ponad 20 tys. osób, którzy solidaryzują się z - zagrożonymi zwolnieniami - pracownikami Fiata, w Paryżu demonstrowało 80 tys. ludzi.

Wśród demonstrantów w Rzymie byli pracownicy zakładów Fiata z Termini Imerese na Sycylii; tam zwolnienia grożą niemal 2 tys. osób. Dyrekcja koncernu poszła co prawda na ustępstwa i wstrzymała zwolnienia do 5 grudnia, aby dać związkom czas na negocjacje, ale to nie zadawala pracowników.

Rozwiązanie proponowane przez Fiata w ogóle nas nie przekonuje. Dopóki nie zobaczymy jakiejś alternatywy dla planów opisanych w gazetach, nie będziemy szczęśliwi - mówił jeden z demonstrantów.

Protesty nie ominęły też Francji. W Paryżu prawie 80 tysi. ludzi domagało się podwyżki płac i reformy systemu emerytalnego. Protestowali kolejarze, pracownicy państwowego koncernu energetycznego EDF-GDF, France Telecom, poczty, linii lotniczych Air France, a także dziennikarze z telewizji publicznej France-3.

Przez ponad dobę strajkowali także francuscy kontrolerzy lotów. Z dwóch największych paryskich lotnisk, Roissy i Orly, wystartował lub wylądował zaledwie co piąty samolot. Zdaję sobie sprawę z tego, że każdy ma prawo walczyć o swoje i może to robić strajkując, ale z drugiej strony - ja i reszta pasażerów - jesteśmy naprawdę zmęczeni tą sytuacją - tak najczęściej komentowali strajk kontrolerów zmęczeni podróżni.

W Wielkiej Brytanii - oprócz trwającego od piątku strajku strażaków - protestowali także londyńscy nauczyciele, żądający podwyżki dodatku, który ma zrekompensować wysokie koszty życia w stolicy.

Foto: Archiwum RMF

07:25