"Ani powódź w 1997, ani powódź w 2010 roku nie sprawiły, że ludzie postanowili częściej się ubezpieczać. Mają mniej pieniędzy, więc trudno się spodziewać, aby sprzedaż ubezpieczeń rosła. Raczej należy się spodziewać tendencji w drugą stronę" - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Marcin Tarczyński, analityk Polskiej Izby Ubezpieczeń. Dodaje, że obecnie ubezpieczonych jest w Polsce jedynie 50-60 procent budynków. "To bardzo mało, dlatego że chodzi wyłącznie o budynki, a nie o pojedyncze mieszkania" - podkreśla.

Krzysztof Berenda: Jak to jest z ubezpieczeniem domów w przypadku powodzi? Czy każda polisa, którą kupujemy sobie na dom, automatycznie chroni nas od powodzi, od gradobicia, od wszystkich zjawisk atmosferycznych, które teraz widzimy?

Marcin Tarczyński: To są ubezpieczenia dobrowolne i mogą mieć różne warunki, w związku z tym nigdy nie ma mowy o żadnym automatyzmie. Ona automatycznie nie chroni. Ona chroni przed tym, co jest zapisane w warunkach ubezpieczenia. I trzeba sobie powiedzieć wyraźnie, że większość standardowych polis obecnych na rynku polskim dotyczy również żywiołów, dotyczy powodzi. Natomiast może się teoretycznie zdarzyć tak, że któreś z towarzystw w podstawowej opcji nie będzie miało tej ochrony. Trzeba będzie za nią parę złotych dodatkowo dopłacić. Natomiast najczęściej jest to zawarte w warunkach ubezpieczenia.

Ile mniej więcej domów na tych terenach zagrożonych jest ubezpieczonych od powodzi?

W ogóle 50-60 procent budynków - budynków, a nie mieszkań - w Polsce jest ubezpieczonych przed skutkami powodzi. To jest bardzo mało, dlatego że chodzi wyłącznie o budynki, a nie o pojedyncze mieszkania, które się w nich znajdują i chodzi tylko o ich mury, a nie o to, co mamy w środku w mieszkaniu. W związku z tym z tymi ubezpieczeniami u nas najlepiej nie jest.

A w tej chwili, jak tak słyszymy te informacje, ale też jak to porównamy z kryzysem, to ludzie częściej się ubezpieczają od powodzi, czy to maleje?

Ani powódź w 1997, ani powódź w 2010 roku nie sprawiły, że ludzie postanowili częściej się ubezpieczać. Teraz mamy gorszą sytuację gospodarczą, mamy rynek kredytów hipotecznych, który nie rozwija się tak dynamicznie, jak w poprzednich latach - i to mówiąc delikatnie. Ludzie mają mniej pieniędzy w związku z sytuacją gospodarczą, więc trudno się spodziewać, aby ta sprzedaż ubezpieczeń związanych z powodziami rosła. Raczej należy się spodziewać tendencji w drugą stronę, więc niestety nie wzrośnie prawdopodobnie w najbliższym czasie popularność tych ubezpieczeń.

Ja wiem, że ciężko jest to uśrednić, ale ile mniej więcej kosztuje takie ubezpieczenie od powodzi domu?

Zależy oczywiście od domu, od wielkości majątku, który ubezpieczamy, od zakresu, ale powiedzmy od 250 do 350, może 400 złotych rocznie - to powinna być taka mniej więcej składka za standardowe ubezpieczenie domu wartego powiedzmy 300 tys. złotych.