Z dnia na dzień powiększa się grono polityków zainteresowanych łączeniem mandatu na Sejm Rzeczypospolitej Polskiej z mandatem eurodeputowanego. Nie ma się co dziwić - to nie tylko podwójny honor ale i podwójna pensja! Ta europejska, ok. 4-krotnie wyższa od polskiej...

W krajach Unii nie ma możliwości łączenia mandatu rodzimego parlamentu ze strasburskim, ale w Polsce może być inaczej. Wybory europejskie zaplanowane są na czerwiec 2004 roku, a wybory do Sejmu na jesień 2005 roku. Wielu posłów opowiada się za tym, by podczas tego okresu przejściowego możliwe było zasiadanie i w Strasburgu i w Warszawie.

Sejm, gdy po referendum akcesyjnym uchwalać będzie polską euroordynację może na takie rozwiązanie zezwolić. Są osoby, które mogłyby być posłem w Strasburgu i w Warszawie i jeszcze zgrać rolę Królewny Śnieżki, gdyby był wolny etat - ironizuje zdecydowany przeciwnik łączenia mandatów marszałek Sejmu Tomasz Nałęcz.

Mimo to, wiele z tzw. grubych ryb z Wiejskiej już lobbuje, by pozwolić na podwójny mandat, bo tylko wówczas - jak mówią - na reprezentowanie Polski w Strasburgu zdecyduje się „pierwszy garnitur” polityków.

Pensja eurodeputowanego to 9 tys. euro, miejsc do obsadzenia będzie ponad 50, więc nic dziwnego, że wielu polityków już interesuje się tą posadą, szczególnie posłowie Samoobrony, PSL i SLD.

Nikt oczywiście do takich planów wprost nie przyznaje się, ale każdy z pytanych przez reporterkę RMF polityków wymieniał kilka nazwisk pewniaków, którzy już teraz prą do podwójnej posady i podwójnej pensji...

Foto: Archiwum RMF

21:00