Co raz więcej "czarnych chmur" pojawia się nad polskim rynkiem pracy. Wczoraj lubelski sąd ogłosił upadłość zakładów Daewoo Motor Polska. Firma nie produkowała samochodów i nie płaciła długów. Jeżeli DMP upadnie, pracę straci nie tylko 2000 osób zatrudnionych w Lublinie ale nawet kilkanaście tysięcy w firmach kooperujących z całego kraju. 330 osób jest zagrożonych utratą pracy w poznańskiej GlaxoSmithKline, zwolnienia grożą także w tyskim Fiacie.

Jaki los spotka 700 pracowników Fiata? Czy stracą pracę? Dyrekcja potwierdza, a związki zawodowe protestują. Dramatyczna sytuacja na rynku motoryzacyjnym – spadek popytu na samochody – oznacza konieczność zmniejszenia produkcji, a tym samym zwolnienia części pracowników. Na początku roku pracę w fabryce Fiata straciło 600 osób z 3950 pracowników. „Dlaczego znowu załoga musi płacić za recesje na rynku” – pytają retorycznie pracownicy. Dziś odbędą się pierwsze obu stron. Przewiduje się, że będą to długie i żmudne negocjacje.

Wczoraj Sąd Gospodarczy w Lublinie ogłosił upadłość zakładów Daewoo Motor Polska. Spółka nie jest w stanie spłacać swoich gigantycznych długów, sięgających 900 milionów złotych bez odsetek, tymczasem majątek firmy szacuje się na 970 milionów - większość łącznie z kontami i tak zajęli komornicy. Jeżeli DMP upadnie, pracę straci tam 2000 osób. To jednak nie wszystko. Przy okazji zwolnień w takich zakładów jak Fiat czy Daewoo, utratą pracy zagrożeni są także pracownicy spółek świadczących usługi na rzecz tych firm. I tak na przykład w przypadku Fiata, w spółkach kooperujących, pracę może stracić kolejne pół tysiąca osób. Z kolei andrychowska Andoria SA dostarczała lubelskim zakładom Daewoo silniki wysokoprężne. Jest największym w Polsce producentem silników dieslowskich. Zatrudnia około 2 tysiące pracowników. 80 procent akcji należy do Daewoo. Los tej fabryki takze może być zagrożony.

Czarne chmury bezrobocia zawisły także nad polskim oddziałem koncernu farmaceutycznego GlaxoSmithKline. Do końca roku pracę straci tam 330 osób. Dyrekcja zapewnia, że to po prostu kolejny etap restrukturyzacji firmy: najpierw były inwestycje, zakupy nowoczesnych maszyn, szkolenia pracowników, teraz trzeba zwalniać tych, którzy nie są niezbędni. Zwolnieni pracownicy otrzymają sowite odprawy, w wysokości od 15 do 17 miesięcznych wynagrodzeń. To efekt porozumień z 1998 roku, gdy prywatyzowano Polfę. W podpisanym wówczas pakiecie socjalnym zagwarantowano pracownikom 4-letnie zatrudnienie, w przeciwnym razie: duże odprawy.

Prognozy nie napawają optymizmem. W projekcie przyszłorocznego budżetu rząd zapisał bezrobocie na poziomie prawie 19 procent. A to oznacza, że co piąty Polak w wieku produkcyjnym będzie bez pracy.

foto Archiwum RMF

19:10