Bez rozstrzygnięć zakończyły się poniedziałkowe rozmowy zarządu szczecińskiego holdingu stoczniowego z przedstawicielami dziewięciu banków w sprawie udzielenia kredytu. Co więcej, szczeciński zakład energetyczny straszy wyłączeniem w stoczni prądu. Powód to nieuregulowane rachunki.

Od ponad tygodnia prawie 6000 pracowników przebywa na przymusowych urlopach, a zakład wstrzymał produkcję statków. Pieniędzy brakuje na zaległe pensje dla pracowników i na bieżącą działalność firmy. Rosną też długi firmy wobec zakładu energetycznego: stocznia od czterech miesięcy nie zapłaciła za prąd.

Ratunkiem dla zakładu mógłby być kredyt, jednak banki nie kwapią się do udzielenia szybkiej pożyczki. Poniedziałkowe rozmowy pozwoliły jedynie na wyłonienie lidera bankowego konsorcjum, którym jest Bank Rozwoju Eksportu. Pozwoli to – zdaniem władz stoczni – na prowadzenie dalszych rozmów już w uproszczonej formie.

Czas działa jednak na niekorzyść szczecińskiego zakładu. Wiceprezes stoczni Arkadiusz Goj przyznaje, że konsekwencje każdego dnia przerwy w pracy mogą być nieodwracalne: „To może się odbić również tym, że część armatorów zapragnie zrezygnować z kontraktów. Tutaj naprawdę może być wiele negatywnych efektów takiego postoju” – uważa wiceprezes. Stoczniowcy liczą jednak na to, że od przyszłego tygodnia wrócą do pracy.

foto RMF

03:20