Konflikt pomiędzy rolnikami zamieszkującymi nadbrzeżne wioski a dyrekcją Wigierskiego Parku Narodowego. Od kilku lat instytucja prowadzi sądowe boje z ludźmi, których rodzinom ponad 100 lat temu car Rosji nadał wieczyste prawo do połowu ryb, w tym właśnie jeziorze. Dotychczas górą byli uprzywilejowani przez cara rolnicy.

W 1869 roku, kilka lat po zakończeniu Powstania Styczniowego, rosyjski zaborca chcąc pozyskać przychylność chłopstwa nadał ubogiej ludności wieczysty przywilej odłowu ryb. Korzystano z niego do 1945 roku. Władze komunistyczne nie uznały dokumentów ale wraz powrotem demokracji, mieszkańcy kilku wsi przypomnieli sobie o rodzinnych skarbach i rozpoczęli odłowy. Reakcja dyrekcji Parku była natychmiastowa i sprawa znalazła swój finał w sądzie. Ważność XIX-wiecznych dokumentów potwierdziło już kilka składów sędziowskich, a podstawą prawną jest właśnie wieczystość serwitutów. We wsi był dziś nasz wóz satelitarny numer trzy i Leszek Tekielski, który oglądał ten wiekowy dokument:

Władze Wigierskiego Parku Narodowego jednak nie ustępują. Jak powiedział dyrektor Parku, Zdzisław Szkiruś odłowy prowadzone przez posiadaczy serwitutu szkodzą przyrodzie: "Właśnie w rejonie tejże wsi Rosochaty Róg ostatnio był duży pożar trzcin. Są liczne miejsca wyciętych trzcin ułatwiających dojścia do wody. Nie wiem kto to zrobił. Myśmy nikogo nie złapali, ale jest to w rejonie gruntów tychże panów" – powiedział Szkiruś. Dyrektor dodał, że wynajęci przez Park prawnicy cały czas poszukują w sejmowych archiwach zapisu z okresu międzywojennego, który unieważniłby carskie serwituty. Do tej pory jednak bezskutecznie. Tak więc obie strony już kilkakrotnie spotkały się w sądzie, który przyznawał rację mieszkańcom. Sprawą od rana zajmował się reporter RMF FM, który wyjaśnia dlaczego zwaśnionym stronom tak trudno dojść do porozumienia:

foto RMF FM

17:40