Działania na szkodę bydgoskiego portu lotniczego zarzucają sobie wzajemnie marszałek województwa Kujawsko-Pomorskiego i prezes lotniska. Ten drugi oskarża marszałka, że prowadzi niekorzystne dla lotniska negocjacje z liniami lotniczymi. Bydgoski port lotniczy wkrótce może stracić połączenia z Warszawą. Nowy operator może być natomiast nawet kilkakrotnie droższy.

Umowa z dotychczasowym operatorem oficjalnie wygasa 31 marca, a nowego wciąż nie ma. Zdaniem prezesa lotniska, Krzysztofa Wojtkowiaka, z winy marszałka Piotra Całbeckiego, który przeciąga negocjacje do wyborów, by wtedy pochwalić się nowymi połączeniami. Nie rozumiem, co leży u podstaw dyletanckich negocjacji marszałka. Pan marszałek ma wiedzę, deklaruje, że ma pieniądze, więc przeciąga tylko decyzję do wyborów - grzmi Wojtkowiak.

Prezes bydgoskiego lotniska zapowiedział, że podaruje marszałkowi egzemplarz "Kodeksu spółek handlowych" wraz z dedykacją. Rozważa również skierowanie sprawy do prokuratury. Rzeczniczka marszałka Piotra Całbeckiego ripostuje - proszę bardzo: bardzo jesteśmy ciekawi, co takiego ustali prokuratura - mówi reporterowi RMF FM, Tomaszowi Fenske. Dodaje, że marszałek cały czas prowadzi negocjacje w sprawie połączeń z Warszawą z narodowym operatorem PLL LOT.

Sytuację bydgoskiego lotniska komplikuje zadłużenie na ok. 2 miliony złotych. Między udziałowcami: samorządem województwa, Bydgoszczą i portem lotniczym nie ma jednak zgodności, kto ma spłacić dług. Wkrótce większość udziałów lotniska przejmie samorząd Kujawsko-Pomorskiego. Będzie to wówczas pierwsze sprywatyzowane lotnisko w kraju.