Chcemy zagwarantować prawa tych Polaków, którzy już teraz żyją i mieszkają na Wyspach Brytyjskich - tak naszemu reporterowi mówił brytyjski ambasador w Warszawie Jonathan Knott. Brytyjczycy stawiają jednak warunki. Jakie? Przede wszystkim wzajemność.

Chcemy zagwarantować prawa tych Polaków, którzy już teraz żyją i mieszkają na Wyspach Brytyjskich - tak naszemu reporterowi mówił brytyjski ambasador w Warszawie Jonathan Knott. Brytyjczycy stawiają jednak warunki. Jakie? Przede wszystkim wzajemność.
Brytyjski ambasador: kwestię praw obywateli UE chcemy uzgodnić na początku negocjacji /HANNAH MCKAY /PAP/EPA

Rząd Wielkiej Brytanii chce, by kwestia praw obywateli UE mieszkających na Wyspach, jak również obywateli brytyjskimi żyjących na kontynencie była rozstrzygnięta w pierwszej fazie negocjacji ws. Brexitu.

Premier Theresa May podkreśliła, że dla niej ludzie są bardzo ważną częścią negocjacji w sprawie Brexitu i chciałaby, aby status imigrantów z UE żyjących w Wielkiej Brytanii był jedną z pierwszych kwestii w nich podjętych. Chcemy to załatwić w pierwszej fazie negocjacji, ponieważ są to kwestie, które dotyczą ludzkiego życia - podkreślił ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce Jonathan Knott.

W sprawie dotyczącej naszych rodaków, którzy już teraz są na Wyspach, Brytyjczycy obiecują brak dyskryminacji, ale tylko jeżeli takie same uprawnienia będą mieli wyspiarze w Niemczech, Francji i w Polsce.

Chcemy zagwarantować prawa tych Polaków, którzy już teraz są w Wielkiej Brytanii, by mogli tam zostać i pracować, by utrzymali wszelkie prawa nabyte. Chcemy jednak by tak samo Brytyjczycy, którzy żyją w Europie, też mieli zagwarantowane prawa - mówił ambasador Knott.

Natomiast jeśli chodzi o tych, którzy dopiero chcą wyjechać na Wyspy, oni w przyszłości prawdopodobnie będą musieli starać się o pozwolenia na pracę.

To będzie częścią nowej umowy o współpracy z Unią Europejską. To może być jeden ze sposób regulowania migracji w przyszłości - dodawał dyplomata.

Wszystko zależy od ruszających właśnie negocjacji rozwodowych między Londynem, a pozostałymi stolicami Unii.

Przyszłość polskich studentów na Wyspach Brytyjskich pod znakiem zapytania

Ambasador Wielkiej Brytanii w Polsce Jonathan Knott mówi, że gwarancję mają tylko studenci w trakcie obecnego roku akademickiego. W przyszłości może być trudniej.

To oznacza, że młodzi ludzie uczący się na Wyspach muszą się spodziewać, że niestety będą jedną z kart przetargowych w negocjacjach rozwodowych między Wielką Brytanią a Brukselą.

Brytyjczycy mówią z jednej strony, że chcą na swoje uczelnie przyciągać najlepszych studentów, z drugiej mówią, że warunki tego przyjmowania, koszty i stypendia są pod znakiem zapytania.

Wielka Brytania zapewnia utrzymanie warunków dla studentów, którzy są zapisani na obecny rok akademicki. Im to gwarantujemy. Co do przyszłości, to przyznam szczerze, nie mam gotowej odpowiedzi. Zobaczymy jak się rozwiną negocjacje -  mówi brytyjski ambasador.

Wyspiarze zaczynają właśnie rozmowy o wyjściu z Unii. Chcą mieć taki sam jak dziś dostęp do europejskiego rynku, handlu, do innych uczelni. Nie chcą jednak za to za wiele płacić. I to zagraża naszym studentom.

Trudne negocjacje

W pierwszej kolejności chcemy wynegocjować kwestię praw Europejczyków pracujących na Wyspach i Brytyjczyków pracujących w Europie - tak ambasador Wielkiej Brytanii w Warszawie zapowiada rozmowy o warunkach rozwodu między Unią Europejską a Londynem.

Z rozmowy z ambasadorem wynika jednak, że tak łatwo nie będzie. Bo Brytyjczycy mają duże oczekiwania wobec Europy. Chcą by ich obywatele zachowali pełnię praw, a tamtejsze firmy mogły dalej swobodnie handlować w Europie.

Według nas najważniejsze jest, by stosunki handlowe między Wielką Brytanią, a Unią Europejską były tak bliskie jak to możliwe - mówił ambasador.

Wierzymy, że obie strony wygrają tylko wtedy gdy Polskie firmy będą mogły dalej swobodnie handlować w Wielkiej Brytania. Jesteśmy przecież drugim rynkiem eksportowym dla Waszych produktów. Z drugiej strony nasze firmy powinny zachować swobodę w Unii - dodawał.

Równocześnie Brytyjczycy nie chcą już co roku dokładać się do unijnego budżetu. Tymczasem Bruksela chce, by Londyn płacił za dostęp do unijnego rynku. Kartą przetargową mogą być między innymi Polacy pracujący i studiujący na Wyspach Brytyjskich.

Brytyjska premier Theresa May nakreśliła w środę w liście do przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska plan swego rządu w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Jak podkreśliła, liczy na "głębokie i specjalne partnerstwo" ze Wspólnotą.

May potwierdziła, że rząd brytyjski nie będzie się ubiegał o członkostwo we wspólnym rynku unijnym i jest świadom, iż "straci wpływ na zasady dotyczące europejskiej gospodarki". Ale - jak podkreśliła - liczy na równoległe negocjacje w sprawie warunków wyjścia i przyszłej umowy o wolnym handlu.

May zaznaczyła, że jej kraj "liczy na uzgodnienie głębokiego i specjalnego partnerstwa" dotyczącego współpracy gospodarczej i w zakresie polityki bezpieczeństwa po Brexicie. Jednocześnie napisała, że rząd ma nadzieję na równoległe rozmowy dotyczące porozumienia o warunkach wyjścia i przyszłej, nowej umowy o wolnym handlu między Wielką Brytanią i Unią Europejską.

Szefowa rządu napisała, że jeśli nie uda się osiągnięć porozumienia, "według domyślnego scenariusza" handel między Wielką Brytanią a UE będzie odbywał się na podstawie przepisów Światowej Organizacji Handlu (WTO). Jednocześnie ostrzegła, że brak porozumienia w tej sprawie zaszkodziłby bezpieczeństwu obu stron.

Proces wyjścia Wielkiej Brytanii z UE powinien zakończyć się w ciągu dwóch lat od uruchomienia procedury opisanej w artykule 50. Traktatu Lizbońskiego, tj. do 29 marca 2019 roku. Przedłużenie rozmów o kolejne dwa lata byłoby możliwe wyłącznie za jednogłośną zgodą wszystkich państw członkowskich. 


(j.)