Juliusz Braun, przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji po tygodniu przerwy kontynuuje dzisiaj swe zeznania przed sejmową komisją śledczą. Fakty, które przedstawił w minioną sobotę rzuciły cień na pracę nad nowelizacją ustawy o rtv. Dziś Braun w swoim oświadczeniu przedstawił szereg - jak mówił - dziwnych okoliczności dotyczących ustawy.

Podstawową rzeczą dziwną – według Brauna - jest to, że rząd twierdzi, iż w sprawie ustawy o mediach jest kompromis, ale nadawcy prywatni mówią – nic podobnego.

Szef Rady zarzucił rządowi dołączenie do projektu ustawy rozporządzenia, którego Rada nie widziała na oczy, oraz kłamliwe powoływanie się na przychylną opinie Urzędu Ochrony Konkurencji, który w rzeczywistości żądał wymiany dotyczących go przepisów w całości.

Braun starał się także wyjaśnić tajemnicę zniknięcia z projektu kluczowego dla prywatyzacji TVP słowa: Dopóki w projekcie był ten błędny, albo niedoskonały zapis, nie słyszałem słowa krytyki pod swoim adresem. (...) Kiedy na to zwróciłem uwagę, słyszałem, że wszystko jest w porządku, że jestem przewrażliwiony. Gdy wreszcie swoim uporem doprowadziłem do tego, że nieprecyzyjny zapis został zmieniony, nagle eksperci rządowi błąd zauważyli, a ja się stałem przedmiotem potężnej krytyki - mówił dziś w Sejmie Braun.

Braun mówił także, że intencją – przygotowanych przez sekretarza Rady Włodzimierza Czarzastego – zapisów dekoncentracyjnych zawartych w ustawie, było wyeliminowanie Agory z rynku telewizyjnego. Ta nowelizacja pozwala, aby Polsat kupił Berlusconi, a nie pozwala, by Polsat był kupiony przez Agorę. To mi się wydaje niezgodne z polskim interesem - mówił Braun.

Przewodniczący KRRiT uważa, że dziwne rzeczy z ustawą o rtv dzieją się nadal: Pierwszy raz widzę, żeby komisja kultury pracowała nad nią bez ekspertów, bo wszyscy zrezygnowali z powodu zawartych w niej błędów na poziomie szkoły śeredniej.

Foto: Archiwum RMF

14:10