Być może wkrótce ostatecznie zostanie przypieczętowany los białoruskiego rubla. Według „Kommersanta”, prezydent Rosji zażądał, by Mińsk ostatecznie zdecydował się, czy chce wprowadzać rosyjskiego rubla jako wspólną walutę. Dyskusje w tej sprawie trwają już od 10 lat.

Od lipca rosyjski rubel miał być wykorzystywany na Białorusi w operacjach bezgotówkowych jako waluta równoległa, obok białoruskiej. Ale władze w Mińsku odłożyły wprowadzenie w życie tej decyzji.

Problem Białorusi polega na tym, że otrzymuje ona z Rosji ogromną pomoc gospodarczą i finansową. W zamian Rosjanie od dawna chcą wprowadzenia wspólnego pieniądza, ale Mińsk mimo pozornej aprobaty, domaga się, by istniały dwa banki emisyjne.

Oznaczałoby to, że każdy z dwóch krajów miałby prawo drukowania pieniędzy, co jest nie do przyjęcia dla Moskwy, dla której walka z inflacją to jeden z głównych celów gospodarczych.

Teraz, jak się wydaje, zbliża się godzina prawdy. Według dziennika, Władmir Putin polecił wyznaczyć datę rosyjsko-białoruskiego szczytu, na którym zostanie podpisana umowa o wprowadzeniu wspólnej waluty obu krajów.

Jak pisze „Kommersant”, na wprowadzeniu jednego rubla najbardziej zyskają rosyjscy oligarchowie, gdyż to oni mają środki, by kupować białoruskie firmy. Sprawa jednak jeszcze nie jest rozstrzygnięta, bo w przeszłości prezydent Aleksander Łukaszenko wielokrotnie pokazywał im przysłowiową "figę z makiem".

11:15