Biobałaganu ciąg dalszy - tak można określić skutki, nieobowiązującej jeszcze, ustawy biopaliwowej. W zeszłym tygodniu Sejm przyjął jej nową wersję. W porównaniu z projektem zawetowanym przez prezydenta, obniża ona do 3,5 proc. wyjściowy próg zawartości biokomponentów w benzynie.

O zawartości biokomponentów w paliwie decydować będzie Rada Ministrów, ale dopiero po wejściu ustawy w życie. I właśnie ten zapis budzi spore obawy producentów paliw i zakłopotanie plantatorów rzepaku. Uprawy są bowiem zbyt małe, żeby zaspokoić potrzeby rafinerii. Według rolników ustawa, przynajmniej na początku, może zapewnić niezły zysk plantatorom rzepaku, ale... tym zza granicy.

Na zwiększenie upraw potrzeba czasu (nawet 7 lat), ale rolnicy nie wiedzą tak naprawdę, o ile mają zwiększyć uprawy. Według szacunków, aby zaspokoić potrzeby rafinerii, powinni produkować 2-, 3-krotnie więcej rzepaku niż teraz.

Sprzedaż biopaliw ma ruszyć już za 2 miesiące. Do tego czasu na pewno nie uda się dostarczyć potrzebnego rzepaku. Może być problem z wystarczającą ilością rzepaku do produkcji oleju spożywczego - mówi szef działu biopaliw Orlenu, Robert Gmerek.

Decyzję o zawartości biokomponentów w paliwie rząd uzależnia od wielkości upraw, rolnicy z kolei, z decyzją o powiększaniu upraw czekają na decyzję rządu – wygląda więc na to, że nowa wersja ustawy nie jest dopracowana tak dobrze, jak jeszcze tydzień temu zapewniali posłowie koalicji...

18:15