Pesymistyczne dane o najwyższym od lat bezrobociu zebrane przez rząd potwierdził w poniedziałek Główny Urząd Statystyczny. Bez pracy jest prawie 2 miliony 700 tysięcy osób.

Może być gorzej?

Główny Urząd Statystyczny poinformował wczoraj, że stopa bezrobocia wzrosła do 15 procent. Pod koniec grudnia zarejestrowanych było ponad dwa miliony siedemset tysięcy bezrobotnych, czyli o 350 tysięcy osób więcej niż przed rokiem. Najbardziej zwiększyła się liczba bezrobotnych w województwie śląskim, lubuskim, pomorskim, wielkopolskim i małopolskim. Krajowy Urząd Pracy także nie ma optymistycznych wiadomości. Zdaniem przedstawicieli urzędu nic dzisiaj nie wskazuje na to, by liczba bezrobotnych miała w najbliższym czasie spadać. Wręcz przeciwnie prawdopodobnie ludzi pozbawionych pracy będzie systematycznie przybywać. Niestety konkretnych pomysłów na walkę z bezrobociem też nie ma i wszystko wskazuje na to, że Krajowy Urząd Pracy w najbliższych latach niczym nas nie zaskoczy. "Ze swojej strony możemy tylko obiecać, że będziemy nasze obowiązki wykonywać jak najlepiej, niezależnie od tego z jaką trudną sytuacją na rynku pracy będziemy mieli do czynienia" - powiedział Arkadiusz Nowalski asystent prezesa KUP. Przed bezrobotnymi w Polsce rysuje się więc dość katastroficzna wizja. KUP zdaje się spychać całą odpowiedzialność za tak wysokie bezrobocie na lokalne samorządy, które po reformie administracyjnej przejęły obowiązki kreowania rynku pracy w swoich regionach: "To samorządy w tej chwili koordynują politykę rynku pracy w swoim regionie. Ludzie tam na dole wiedzą najlepiej jakie mają warunki. Potrafią odpowiednio przystosować się do swoich sytuacji". Tak chyba nie jest. Konta powiatowych urzędów pracy są prawie puste. Pieniędzy nie starcza już na opłacenie składek ZUS. Do drzwi urzędów zaczynają się już także dobijać bezrobotni, którzy nie mogą się doczekać na zasiłki. Tak więc wszystko wskazuje na to, że polityka aktywnej walki z bezrobociem w Polsce ogranicza się do aktywnego mówienia o jego zwalczaniu.

Kto ma plan ratunkowy?

Ministerstwo nie przygotowuje żadnych nadzwyczajnych kroków, powiedział minister Kołodziejczyk. Jego zdaniem trzeba działać systemowo. To działanie to przygotowany już jakiś czas temu pakiet ustaw, które obniżają koszty pracy. Ale politycy jakby bali się liberalizacji rynku pracy i pracę nad tymi rozwiązaniami odkładają na dalszy plan: "Jeśli opadnie tylko ten cały kurz polityczny, to ja jako optymista jestem zdania, że politycy tworzący kierownictwa znaczących partii politycznych potrafią w tej sprawie się dogadać i uchwalić taki pakiet, który może nie będzie zadowalał wszystkich, ale da istotny postęp". Ministerstwo przekonuje, że w przyszłorocznym budżecie przeznaczy więcej pieniędzy na zasiłki, ale i na zwalczanie bezrobocia. Ale jak tłumaczy minister Kołodziejczyk na razie przedsiębiorcy nie składają ofert pracy w urzędach przede wszystkim dlatego, że za dużo kosztuje ich zatrudnienie na stałe pracowników.

rys. RMF FM

00:00