Brak zamówień rządowych i nie ustalony budżet spowodowały, że blisko dwa tysiące pracowników zakładów zbrojeniowych „Mesko” w Skarżysku Kamiennej nie ma co robić.

Kierownictwo fabryki zdecydowało, że przez dwa miesiące pracownicy przebywać będą na przymusowych feriach. Jeszcze wczoraj „Mesko” produkowało między innymi naboje i pociski oraz sterowniki do rakiet. Przed zakładami w Skarżysku jest nasza satelitarna jedynka i Witold Odrobina. Czy rzeczywiście zakład zamknięto na cztery spusty. W „Mesko” w tej chwili pracują jedynie ekipy remontowe oraz księgowość. Zastój paradoksalnie nic nie oznacza, bo „Mesko” to spółka skarbu państwa i upaść nie może. „To firma specjalna bo produkcja tutaj rzadka” - powiedział prezes Waldemar Skowron. Firma jest producentem przenośnych systemów rakietowych „Grom”, całej gamy wyrobów amunicyjnych. Są to małe kalibry: 9, 5,56 oraz 7,62 milimetra, według standardów NATO-wskich jak też rosyjskich. Są też zapłonniki do tej amunicji, masy pirotechniczne oraz kalibry wielkogabarytowe, np. 125 milimetrów. Na pytanie dlaczego fabryka nie szuka zbytu za granicą, prezes odpowiada, że prowadzi rozmowy z partnerami zagranicznymi, ale na tego rodzaju rynku jest duża konkurencja. Prezes mówi o konkurencji ze Wschodu, z którą ciężko jest wygrać, zakład więc jak stoi tak stać będzie. Ponoć decyzję o przymusowych feriach dla pracowników zakładu podjęto m.in., by unowocześnić zakład, ale i tu są niejasności. Jeszcze kilka lat temu na wykonanie kilku czy kilkunastu milionów amunicji trzeba było 10 miesięcy, dziś potrzeba cztery, pięć, stąd w tej chwili konieczność skrócenia czasu pracy w skali roku. Najbardziej ferie w „Mesko” dziwią tych mieszkańców Skarżyska, którzy nie mają z tym państwowym molochem nic wspólnego. Posłuchaj relacji reportera radia RMF FM ze Skarżyska Kamiennej, Witolda Odrobiny:

17:40