"Nie będzie obstrukcji, ale Senat nie będzie już "na pstryknięcie" w gotowości” - tak mówi marszałek Senatu Tomasz Grodzki, pytany o tempo prac nad ustawą PiS-u o zniesieniu limitu składek na ZUS. W środę do Sejmu wpłynął projekt likwidujący tzw. 30-krotność składek emerytalnych i PiS chce nad nim pracować już w przyszłym tygodniu, mimo sprzeciwu koalicjanta Porozumienia Jarosława Gowina.

Kluczowe przy uchwalaniu ustawy PiS-u o zniesieniu limitu składek na ZUS mogą być terminy. Projekt wpłynął do Sejmu w środę, a PiS chce nad nim pracować w przyszłym tygodniu, tak by obciążenia podatkowe zostały wprowadzane do końca listopada.

Marszałek Senatu Tomasz Grodzki przypomina tymczasem, że nawet w przypadku projektów pilnych izba wyższa parlamentu ma 14 dni i nie ma powodu, by ich nie wykorzystać.

Nad każdą ustawą - także tą - pochylą się senackie komisje, eksperci, legislatorzy. To może oznaczać - jak zauważa nasz dziennikarz Mariusz Piekarski - że już nie będzie tak, że z Senatu wychodzi bubel, bo Sejm na żądanie rządzących zrobił coś na kolanie.

To nie jest tak, że Sejm sobie przypomni, że coś musi uchwalić na jutro i teraz Senat na pstryknięcie palcami będzie w gotowości. Tak nie będzie - podkreślał marszałek Grodzki w rozmowie z RMF FM.

Ma on świadomość, że może pojawić się argument, iż to przez opieszałość Senatu nie będzie pieniędzy na wypłaty 13. emerytury. To obietnica PiS-u - mówi marszałek - Potrzeby PiS-u polityczne czy inne są dla mnie mniej istotne.

Prawnicy ostrzegają, że jeśli nie uda się uchwalić ustawy do końca listopada, to późniejsze zmiany będą niekonstytucyjne. Jest też inny problem: W dłuższej perspektywie to będzie ekonomiczna katastrofa - twierdzi profesor Robert Gwiazdowski, który zdecydowanie zniechęca rząd do wprowadzenia wyższych składek emerytalnych dla bogatych. 

30 krotność ZUS. Gowin przeciwny. PiS: Będziemy go przekonywać

Najpierw jednak PiS musi znaleźć większość w Sejmie, by przeprowadzić pilnie ten projekt. To kolejny test wiarygodności dla Jarosława Gowina, który ogłosił, że jest przeciw, a sprawa w rządzie została pogrzebana. Uważa on, że likwidacja 30-krotności oznaczałaby realne podniesienie podatków dla wolnych zawodów i dla najwyżej wykwalifikowanych specjalistów. To jego zdaniem spowodowałoby kolejną emigrację. Pod koniec zeszłego miesiąca Gowin mówił, że - w jego ocenie - "ustalenia polityczne są jednoznaczne: 30-krotność składek na ZUS zostanie utrzymana". Miało się to jednak wiązać z koniecznością wprowadzenia zmian do budżetu na 2020 roku. Rzecznik Porozumienia Kamil Bortniczuk poinformował, że ugrupowanie to nie poprze tego projektu.

My będziemy obstawać przy tym, żeby ten projekt został uchwalony - mówił z kolei zastępca rzecznika PiS Radosław Fogiel.

Jacek Sasin utrzymywał, że PiS będzie przekonywać koalicjantów do poparcia likwidacji limitu. Na pytanie Reportera RMF FM Patryka Michalskiego, czy nie będzie dyscypliny w ramach klubu Prawa i Sprawiedliwości, odpowiedział: Trudno mi powiedzieć, klub PiS jest klubem koalicyjnym. Trudno też założyć, że będziemy narzucać siłą jakieś rozwiązania naszym koalicjantom.

Także szef klubu Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Terlecki wierzy w elastyczność kręgosłupów posłów Porozumienia Jarosława Gowina. Zobaczymy, spokojnie. Posłów, którzy mają jakieś wątpliwości z pewnością przekonamy do swoich projektów - powiedział w Sejmie.

Projekt autorstwa PiS zakłada likwidację od 2020 roku górnego limitu przychodu, do którego płaci się składki na ubezpieczenia emerytalne i rentowe - tzw. 30-krotności ZUS. Te zmiany mają przynieść w budżecie dodatkowe 7,1 mld złotych. Zmiany mają dotknąć ok. 370 tysięcy osób, zarabiających 30 razy więcej niż wynosi przeciętne wynagrodzenie.