W Wenecji ponad 20 gondolierów poddało się dobrowolnie testom na obecność narkotyków. Wyjaśnili, że chcą w ten sposób oczyścić swój wizerunek, na który cieniem rzucił się śmiertelny wypadek i ujawnione przez media przykłady ich brawury.

Włoskie media zauważają, że w chwili, gdy w Wenecji trwa karnawał i z tej okazji przebywają tam dziesiątki tysięcy turystów z całego świata, wioślarze postanowili wystosować jasny sygnał i zapewnić, że nie mają nic wspólnego z narkotykami.

Latem zeszłego roku w wypadku gondoli, która zderzyła się z tramwajem wodnym, zginął niemiecki turysta. Badania wykazały, że gondolier zażywał kokainę. Ostatnio natomiast rozpowszechniono informacje o popisach weneckich wioślarzy, którzy ku zadowoleniu turystów i za wyższą opłatą pędzili po Canal Grande stwarzając zagrożenie także dla innych. Pojawiło się podejrzenie, że za tą brawurą również mogą stać narkotyki.

Po tych incydentach pracodawca gondolierów zapowiedział, że będą oni musieli przejść badania na obecność substancji odurzających.

Jednak nie czekając na oficjalną decyzję w tej sprawie grupa ponad 20 mężczyzn z przystani niedaleko Placu świętego Marka sama postanowiła poddać się testowi i zgłosiła się do weneckiego laboratorium. Jak wytłumaczyli, chcą przywrócić dobre imię ich grupie zawodowej. Wyrazili nadzieję, że podobnie uczynią ich koledzy.

Gestem tym chcemy dać gwarancje mieszkańcom miasta, a także turystom, którzy wsiadają do naszych łodzi - powiedział w imieniu grupy Maurizio Galli. Podkreślił, że muszą bronić wizerunku miasta, którego są symbolem. Nie jesteśmy bandą narkomanów - zapewnili gondolierzy.

(j.)