W ogrodzie zoologicznym we Wrocławiu urodziły się dwa kotiki – samiec i samiczka. Przyszły na świat w odstępach dwóch tygodni. Ważą około ośmiu kilogramów i już mają swoje kaprysy.

Samiczką musieli zająć się pracownicy ogrodu, ponieważ maluch została odrzucona przez matkę. Jest teraz karmiona butelką.

Samczykiem matka zajmuje się bez problemu, bez ingerencji opiekunów.

Samiczka przez pierwszych kilka dni znała tylko picie z butelki. Jak spała widać było, że we śnie ssała butelkę. Można troszeczkę porównać je do dzieci. Podobnie się zachowują. Przez kilka pierwszych dni uczą się samych siebie. Poznają swoje zmysły. Obracają się na plecy. Machają płetwami. Patrzą, że to się rusza. Zaczynają gryźć. Uczą się wszystkiego, tak jak każdy ssak - mówi opiekun kotików, Paweł Borecki.


Kotiki są najczęściej mylone z fokami. W przeciwieństwie do tych ostatnich mają jednak małżowiny uszne. Mogą także poruszać się na lądzie za pomocą płetw, czego nie robią foki.

Młode kotika nie pływa do około trzech miesięcy. To też je różni od fok. Ich futro nie jest jeszcze odporne na wodę. Koło miesiąca zaczynają dopiero wchodzić do płytkiej wody. We Wrocławiu do dużego basenu i stada zostaną wpuszczone dopiero w wieku sześciu miesięcy. Obecnie turyści mogą zobaczyć zwierzaki na specjalnym fragmencie wybiegu - wyjaśnia Borecki. 

To gatunek, który przeżył bardzo ciężkie czasy. Młode, takie jak nasze, były zabijane masowo dla futra. One nie mają jednak możliwości ucieczki. Leżą na plażach głównie. Łatwo było je zabić. Futro jest gęste i świetnie izoluje - mówi Radosław Ratajszczak, dyrektor ogrodu. W latach 60. zostały objęte ochroną. Obecnie jest ich koło stu tysięcy. Kotiki wciąż mają jednak problemy. Teraz głównie z dostępem do żywności. Muszą dość daleko odpływać od swoich stad. Często nie zdążą wrócić na czas, by nakarmić małe kotiki - dodaje.

(mn)