Lublin odziedziczył po zmarłym mieszkańcu blisko 40-letnie auto. Początkowo samochód miał zostać zezłomowany, bo komornik uznał go za bezwartościowy. Jednak jak się okazało, zainteresowanie trabantem przerosło wszelkie oczekiwania.

Lublin odziedziczył po zmarłym mieszkańcu blisko 40-letnie auto. Początkowo samochód miał zostać zezłomowany, bo komornik uznał go za bezwartościowy. Jednak jak się okazało, zainteresowanie trabantem przerosło wszelkie oczekiwania.
Trabanta uratował artykuł w jednej z lokalnych gazet. (Zdjęcie ilustracyjne) /Michal Kamaryt /PAP

Było o krok od uznania trabanta za wrak. Uratował go... artykuł w jednej z lokalnych gazet. W prasie napisano o nietypowym spadku i wtedy zgłosił się pierwszy chętny do odkupienia samochodu.

Zaproponował 600 złotych. Nie spodziewaliśmy się takiej kwoty - dodaje Zdunek. Żeby odsprzedać trabanta miasto musiało ogłosić przetarg. I tu kolejne zaskoczenie - oferty przychodziły pocztą jedna po drugiej. Kolejny szok urzednicy przeżyli, gdy otwierali oferty. Najpierw były propozycje odkupienia auta za 1000, 1200 zł. Potem pojawiła się kwota 3 tys., a następnie pięciu. Chętnych do kupienia sędziwego auta było aż 17 osób. To było dla nas ogromne zaskoczenie - mówi Małgorzata Zdunek - wicedyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem lubelskiego ratusza. Jak dodaje, lubelski ratusz od teraz będzie baczniej przyglądał się przedmiotom, które otrzymuje w drodze spadkobrania. Może znowu znajdziemy jakieś perełki - żartuje Zdunek.

APA