Volar-e jest najszybszym autem elektrycznym na świecie. Cud techniki, który powstał w Hiszpanii, kosztował 4 miliony euro. Projekt w połowie sfinansowano ze środków unijnych.

Super auto ma 1000 koni mechanicznych, do setki rozpędza się w niecałe trzy i pół sekundy, a jego maksymalna prędkość to ponad 300 km/h. Samochód jest wyposażony w system szybkiego ładowania akumulatorów, więc ładowanie nie zabiera więcej niż 15 minut. Kierowca ma do wyboru cztery tryby jazdy: ekologiczny, dynamiczny, wyścigowy oraz dostosowany do śliskiej nawierzchni.

Samochód wzbudził podziw, gdy go prezentowano w Barcelonie podczas testów Formuły 1. Na jego prezentację przybył do Barcelony unijny komisarz ds. przemysłu Antonio Tajani. Wszystko po to, by promować elektryczne samochody, których upowszechnienia wśród Europejczyków chciałaby Komisja Europejska.

KE deklaruje nawet wsparcie organizowania wyścigów samochodów elektrycznych, by w ten sposób przyczyniać się do przezwyciężania obaw konsumentów przed zakupem takich pojazdów. Europejska polityka promowania pojazdów elektrycznych jest częścią szerszej strategii, która ma na celu zmniejszanie emisji dwutlenku węgla.

Mimo wielu wysiłków, na razie pojazdy elektryczne nie odnoszą spektakularnych sukcesów. Wprawdzie ich sprzedaż rośnie, ale wciąż stanowią niewielką część rynku. Konsumenci nadal wybierają tradycyjne pojazdy, bo te elektryczne są po prostu za drogie. Według danych KE w 2011 roku w Europie Zachodniej sprzedano tylko 11 tys. elektrycznych aut.