Indyjski sąd najwyższy zakazał turystom wstępu do "stref głównych" ponad 40 krajowych rezerwatów tygrysów. Ma to pomóc w ochronie kurczącej się populacji tych zwierząt. Decyzja zapewne zrujnuje wakacyjne plany wielu podróżnych.

Na razie zakaz wprowadzono jedynie czasowo, na rozpatrzenie czeka jednak wciąż wniosek obrońców przyrody, domagających się całkowitego zaprzestania działalności komercyjnej w okolicach zagrożonych siedlisk tygrysów. Sąd nałożył również kary grzywny na sześć indyjskich stanów, które wbrew wcześniejszym zaleceniom nie ustanowiły stref ochronnych wokół siedlisk tygrysów.

Wprowadzony przez sąd zakaz jest jednym z wielu kroków podjętych w ostatnim czasie przez indyjskie władze na rzecz ochrony tygrysów. W lutym w stanie Radżastan na północy kraju, aby chronić te zwierzęta, przeniesiono całą wioskę. Według oficjalnych informacji, inicjatywy podejmowane przez władze i organizacje ekologiczne już sprawiły, że wzrosła indyjska populacja tygrysów.

Problem z turystami na chronionych terenach

Nierozwiązany pozostaje jednak problem turystyki na chronionych terenach. W rezerwatach działały do tej pory setki hoteli i sklepów, obsługujących odwiedzających parki ludzi. Zakaz spowodował protesty biur podróży i operatorów wycieczek, którzy twierdzą, że zamknięcie rezerwatów wzmoże kłusownictwo, ograniczane wcześniej obecnością turystów.

Światowa populację tych zwierząt szacowana jest obecnie na 3,2 tys. tygrysów, z których połowa żyje w Indiach. Większość z nich mieszka w rezerwatach, które tworzone są od lat 70. zeszłego wieku.

Według przeprowadzonego w 2011 roku spisu liczba tygrysów żyjących w Indiach na wolności wynosiła ok. 1,7 tys., podczas gdy sto lat wcześniej ich populację szacowano na ok. 100 tysięcy.