We Włoszech brakuje piekarzy pizzy. Coraz częściej tę pracę wykonują cudzoziemcy, którzy stanowią prawie 40 proc. wszystkich piekarzy.

W ojczyźnie tego przysmaku przygotowuje go coraz mniej Włochów. I choć niemal wszyscy jedzą pizzę regularnie i nie wyobrażają sobie codziennego życia bez ulubionej pizzerii koło domu, w branży tej brakuje rąk do pracy.

Dane te przedstawił związek rolników Coldiretti w związku ze złożeniem przez Włochy petycji do UNESCO o wpisanie tradycyjnej neapolitańskiej pizzy, czyli z sosem pomidorowym i mozzarellą z bawolego mleka na listę niematerialnego dziedzictwa ludzkości. Pod wnioskiem tym podpisało się 300 tysięcy Włochów.

Spośród 100 tysięcy piekarzy pizzy, prawie 40 procent stanowią cudzoziemcy. Jest wśród nich 20 tysięcy Egipcjan i ponad 10 tysięcy Marokańczyków. To oni, zauważa się, wnoszą coraz większy wkład w utrzymanie tradycji znakomitej włoskiej pizzy. A jest to coraz trudniejsze, bo - jak alarmuje związek Coldiretti - 63 procent całej pizzy wypiekanej w Italii przygotowuje się ze składników pochodzących z zagranicy; często tańszych, zatem gorszej jakości.

Lista zarzutów włoskich rolników jest długa. Bardzo często do pizzy dodaje się mozzarellę nie z prawdziwego mleka, ale z tanich przemysłowych półproduktów, czyli skrzepów mleka z Europy Wschodniej. Masowym zjawiskiem jest wykorzystywanie chińskiego sosu pomidorowego. Stosowany jest też sos amerykański. Zamiast rodzimej oliwy z oliwek właściciele pizzerii kupują za niższą cenę tę z Tunezji lub Hiszpanii albo czasem nawet zwykły olej.

Coraz trudniej też o włoską mąkę. Rynek pełen jest tego produktu z Francji, Niemiec i Ukrainy, choć często informacja ta nie figuruje na opakowaniu.

(abs)