Miejsca związane z byłym przywódcą Rumunii Nicolae Ceausescu (1918-1989), jak jego dom rodzinny i wille, stają się nową atrakcją turystyczną kraju. We wrześniu w dawnych koszarach, gdzie wykonano wyrok śmierci na obalonym dyktatorze, ruszy muzeum.

Ludzie pisali, że chcą zobaczyć mur, pod którym Ceausescu i jego żona Elena, pełniąca funkcje wicepremiera, zostali rozstrzelani 25 grudnia 1989 roku - powiedział dyrektor Muzeum Historii w Targoviste, Ovidiu Carstina.

Śmierć pary Ceausescu, znienawidzonej przez zwykłych obywateli własnego kraju, stała się jednym z charakterystycznych obrazów rewolucji w Europie Środkowo-wschodniej 1989 roku. Kiedy 22 grudnia przed siedzibą rumuńskiej partii komunistycznej zgromadziły się tłumy, małżonkowie Ceausescu uciekli z Bukaresztu śmigłowcem. Zostali zatrzymani przez wojsko, osadzeni w Targoviste, 100 km na północny wschód od Bukaresztu, i rozstrzelani w Boże Narodzenie po prowizorycznym procesie.

Proces był filmowany, ale nie sama egzekucja; pluton egzekucyjny zaczął strzelać, zanim skazanym zawiązano oczy. Film z procesu i obraz ciał skazańców tego samego dnia pokazały telewizje całego świata.

W koszarach z 1907 roku wydaje się, że od egzekucji czas stanął; nadal ściany pomalowane są na szarożółty kolor, nadal stoją żelazne łóżka z brudnymi materacami, na których spali Ceausescu, a mur, pod którym ich rozstrzelano, nosi ślady kul.

Ławy, na których sądzeni małżonkowie zasiedli w zimowych płaszczach z futrzanymi kołnierzami, zostaną ustawione w tym samym miejscu, gdzie zapadł wyrok. Czarnobiały film z procesu, który wzbudził pytania o poszanowanie procedur sądowniczych, pokazywany będzie na ekranie telewizora.Nie chcemy wzbudzać kontrowersji, chcemy jedynie mówić o ważnym wydarzeniu historycznym - podkreśla Carstina.

Socjolog Vasile Dancu uważa, że "każdy naród musi uznać swoją historię, bez ukrywania niektórych wydarzeń". Obrazu tego pozorowanego procesu, mówiącego o upadku systemu, wymazać nie możemy - powiedział agencji AFP.

Turyści już cieszą się na nowe muzeum



Grupa szwedzkich turystów już zarezerwowała bilety do muzeum.

Na liście miejsc związanych z rumuńskim dyktatorem jest również obowiązkowo gigantyczny Pałac Ludowy w centrum Bukaresztu. Pod jego budowę w latach 80. nazywany "geniuszem Karpat" Ceausescu zarządził wyburzenie kilku kwartałów starej dzielnicy i wysiedlenie blisko 40 tys. ludzi. Ludzie potracili domy, a w ich miejsce powstał pałac o powierzchni 350 tys. m kwadratowych, w którym miał mieć siedzibę m.in. parlament. Jest to drugi po Pentagonie największy budynek na świecie. Do budowy, nadzorowanej przez kilkuset architektów, zużyto ilość marmuru równą pojemności 400 basenów olimpijskich. Działo się to w czasie, kiedy w Rumunii brakowało żywności. W 2012 roku ten megalomański obiekt zwiedziły ponad 144 tys. turystów, głównie zagranicznych (110 tys.).

Zdaniem Lucii Morariu, szefowej stowarzyszenia biur turystycznych, tworzenie marki z Ceausescu nie jest dobrym pomysłem. Podkreśla, że Rumunia ma się czym chwalić, a wśród atutów wymienia deltę Dunaju, wpisaną na listę światowego dziedzictwa UNESCO i park narodowy w najwyższej partii masywu Retezat, w sercu Karpat Południowych, w którym żyje największa w Europie populacja wilków i niedźwiedzi.

Odwrotnie uważa jednak konsultant ds. turystyki Traian Badulescu. Rumunia "powinna maksymalizować dochody z turystyki, również poprzez podkreślanie swojej historii. Czy się to podoba czy nie, Ceausescu wycisnął swoje piętno na historii Rumunii i wielu turystów chce zobaczyć jego ślady" - zaznacza.

W Scornicesti w zachodniej części Wołoszczyzny wielu turystów zatrzymuje się przy zbudowanym jeszcze w XIX wieku wiejskim domu rodzinnym Ceausescu. Wieś na jego życzenie podniesiona została w 1988 roku do rangi miasta, powstał tam stadion na 30 tys. widzów i trzypiętrowe bloki. Ale jakimś cudem dom bez elektryczności, bieżącej wody, w którym na świat przyszedł Ceausescu jako jedno z dziesięciorga dzieci średnio zamożnej chłopskiej rodziny, zachował się.

Bywa otwarty dla publiczności, udostępnia go mieszkający obok siostrzeniec Ceausescu, 55-letni Emil Barbulescu, były szef milicji w regionie. Cieszy się z zainteresowania turystów, nostalgicznie wspomina "dobre stare czasy". Według niego "poczyniono kroki, by przywrócić prawdę" o jego wuju. Dodaje, że "historia przyzna mu należne miejsce".

Z możliwości zwiedzenia domu cieszą się dwie elegancko ubrano kobiety, które wysiadły z luksusowej terenówki. Mówią, że "z szacunku" dla obalonego przywódcy chcą zobaczyć dom. Z okazji korzysta też przejeżdżające małżeństwo; 58-letni Ioan Donga, w czasach komunizmu wysoki urzędnik reżimu, uważa, że egzekucja Ceausescu pozostaje w Rumunii niezabliźnioną raną. Oczywiście, zasługiwał na rozstrzelanie, ale władze nie powinny były działać w taki sposób - podkreśla. 

(jad)