Rosnące ceny benzyny zmuszają Amerykanów do oszczędności. Coraz częściej obywatele USA kierują się przy wyborze auta ilością spalanego paliwa i coraz częściej wybierają mniejsze samochody. Szczególnym wzięciem cieszą się pojazdy hybrydowe, czyli z napędem spalinowo-elektrycznym.

Amerykanie wyraźnie przekonują się do powiedzenia "małe jest piękne". To między innymi za sprawą popularności małych pojazdów w marcu wzrosła sprzedaż samochodów produkowanych przez trzy wielkie amerykańskie koncerny: General Motors, Ford i Chrysler. Ta "wielka trójka" z Detroit sprzedała w minionym miesiącu o 12 procent więcej samochodów niż w marcu 2011 roku.

Bardzo dobrze sprzedaje się np. Chevrolet Sonic, który na galonie benzyny przejeżdża 40 mil (odpowiednik około 5 litrów na 100 kilometrów). Na ulicach miast coraz częściej pojawiają się także samochody najmniejsze jak Mercedes Smart, Mini Morris (należący obecnie do koncernu BMW) czy... Fiat Cinquecento.

Także w marcu odnotowano wzrost sprzedaży hybrydy Toyota Prius - i to wzrost ogromny, bo w porównaniu z ubiegłym rokiem aż 54-procentowy. Auto jest szczególnie popularne w niektórych wielkich miastach jak Waszyngton i Boston.

Równocześnie spadła sprzedaż niektórych marek dużych wozów typu SUV (Sport Utility Vehicle) i minivanów, jak np. Ford Expedition, który spala 12-15 litrów benzyny na 100 kilometrów.

Ulga dla domowego budżetu

Wzrost popularności małych aut za Oceanem nikogo nie powinien dziwić. Pod koniec marca średnia cena najtańszej odmiany paliwa wyniosła 3,92 dolara za galon (3,75 litra), a w wielu miastach przekroczyła 4 dolary. Luksusowe marki aut, takie jak Mercedes, BMW czy Toyota Lexus, wymagają benzyny najlepszej, wysokooktanowej, która jest jeszcze droższa.

Chociaż są to ceny wciąż dużo niższe niż w Europie, ich wzrost stwarza Amerykanom poważny problem. W porównaniu z Europejczykami bowiem spędzają za kierownicą o wiele więcej czasu, a koszt benzyny wyraźnie odbija się na ich domowym budżecie.