Odwołano poszukiwania lwa, który miał się pojawić we wsi St Osyth położonej 90 km na wschód od Londynu. Funkcjonariusze i eksperci nie znaleźli bowiem dowodu na pobyt wielkiego kota w sielskiej okolicy hrabstwa Essex. Policja szukała rzekomego drapieżnika od niedzieli.

W policyjnej obławie na lwa brały udział helikoptery wyposażone w kamery termowizyjne i specjaliści z pobliskiego zoo uzbrojeni w karabiny z pociskami usypiającymi. Akcję rozpoczęto po doniesieniach turystów przebywających na jednym z pobliskich kempingów. W niedzielę wieczorem jeden z nich miał sfotografować tajemnicze zwierzę. Po przekazaniu zdjęcia biegłym okazało się, że nieznany drapieżnik to lew.

Jak pisał dziennik "The Sun", jedną z osób, które widziały zwierzę, jest 39-letni mężczyzna. Twierdził, że zauważył lwa podczas spaceru z synami. Inny mężczyzna słyszał ryk lwa za ogrodzeniem swojej posesji, niedaleko lasu.

Rzeczniczka policji w Essex mówiła, że w sprawie pojawienia się zwierzęcia rozpoczęto dochodzenie. Wykazało ono, że z pobliskiego zoo w mieście Colchester nie uciekł żaden lew. Z kolei pracownicy cyrku, który niedawno przebywał w okolicy, twierdzą, że w ogóle nie mają lwów. Dodali też, że nie brakuje im żadnego innego zwierzęcia.