Pacjenci onkologiczni w Polsce bardzo często zbyt późno zgłaszają się do lekarza. Wtedy, kiedy szanse na powrót do pełnego zdrowia są już niestety znikome. Choć nie ma oficjalnych badań wskazujących na to zjawisko, od dawna jest ono obserwowane przez lekarzy. Dlaczego tak się dzieje? Czy wynika to ze strachu i obawy przed usłyszeniem diagnozy, czy też może wina spoczywa po stronie systemu?

Jest to problem rzadziej funkcjonujący w bardziej rozwiniętych społeczeństwach, w mniej rozwiniętych - zdarza się niestety znacznie częściej. W Polsce to zagadnienie znane lekarzom od lat. Gdzie leży przyczyna? O komentarz poprosiliśmy eksperta portalu "Twoje Zdrowie".

Problem wielopłaszczyznowy

Zjawisko to jest problemem wynikającym zarówno z niepożądanych postaw i zachowań po stronie pacjenta, jak i po stronie systemu publicznej opieki zdrowotnej. Jeśli chodzi o chorych, to albo lekceważą symptomy, albo wykazują się nieznajomością objawów poszczególnych chorób, które powinny być dla nich alarmujące. Nie wykonują zalecanych badań profilaktycznych, a wreszcie - po prostu odczuwają zbyt wielki strach przed usłyszeniem diagnozy.

Cytat

Pacjenci przychodzący do lekarza zbyt późno, pytani o to, dlaczego nie zgłosili się wcześniej, zazwyczaj odpowiadają lakonicznie, że liczyli na to, że ich dolegliwości miną samoistnie. Niestety, takie lekceważące podejście do podejrzanych objawów, bez względu na to, z czego wynikające, okazuje się tragiczne w skutkach
dr Maciej Kowalewski

Po stronie systemu publicznej opieki zdrowotnej również można wyróżnić co najmniej kilka czynników. Począwszy od trudności związanych z dostaniem się do lekarza specjalisty i długich kolejek oczekiwania na świadczenia zdrowotne, a skończywszy na utrudnionym dostępie do specjalistycznej diagnostyki, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach.

Kto najczęściej zwleka z badaniem?

Jedną z najliczniejszych grup pacjentów trafiających do odpowiedniego lekarza zbyt późno są osoby w podeszłym wieku z rakami skóry. Przychodzą oni do specjalistów, kiedy rak zajmuje już pół twarzy lub ⅓ klatki piersiowej - opowiada dr Maciej Kowalewski. Nie zgłaszają się do lekarza wcześniej, mimo że wiadomym jest, iż rozwinięcie się tego typu zmian trwa z reguły kilka miesięcy, a czasem i lat - nie kilka tygodni. To o tyle zastanawiające, że raka skóry nie da się pomylić z żadną inną, mniej niebezpieczną dolegliwością. Niemal zawsze są to bowiem owrzodzenia zajmujące znaczną część ciała, których nie da się z niczym pomylić. Taka skóra najzwyczajniej w świecie gnije, a następnie odpada, w efekcie czego powstają rozległe owrzodzenia. Tymczasem pacjenci zgłaszają się do nas dopiero wtedy, kiedy pojawia się już silny ból lub krwawienie - konkluduje specjalista.

Podobne zaniechania po stronie pacjentów dotyczą osób z tzw. chorobami wstydliwymi, np. z rozległymi zmianami odbytu, ale też z zaawansowanymi guzami piersi, choć na szczęście w dzisiejszych czasach świadomość profilaktyki tego rodzaju raka jest już coraz większa.

A w jakich przypadkach za zbyt późne zgłoszenie się do lekarza odpowiedzialny jest system opieki zdrowotnej? Niestety, wciąż zdarza się, że do specjalistów trafiają pacjenci z zaawansowanym wodobrzuszem (które może być objawem różnych chorób, w tym właśnie nowotworowych). W takich przypadkach przez pół roku albo nawet dłużej pacjenci chodzą od jednego lekarza do drugiego, nie mogąc znaleźć odpowiedniej pomocy. Inną sprawą jest też to, że w niektórych regionach Polski chorzy mają ograniczony dostęp do zaawansowanych badań diagnostycznych, koniecznych do wykrycia wczesnego stadium nowotworu.

Kiedy pacjent trafia do specjalisty zbyt późno...

Na oddziały pacjenci nadal zbyt często trafiają z zaawansowanymi chorobami onkologicznymi. Co wtedy lekarze są w stanie zrobić? Oczywiście bardzo dużo zależy od rodzaju nowotworu, samego pacjenta i czynników związanych z chorobą. W przypadku wspomnianych wcześniej zaawansowanych raków skóry, przeważnie nie jesteśmy w stanie zagwarantować pacjentowi całkowitego wyleczenia. Nie możemy już bowiem zapewnić tego, co jest podstawą leczenia raków skóry, a więc zabiegu chirurgicznego. W zamian za to robimy po prostu to, co możemy, czyli kierujemy pacjenta na radioterapię bądź radiochemioterapię. Choć metody te dają dobrą odpowiedź, to niestety rzadko w takich przypadkach zapewniają pełne wyleczenie. Pozostaje więc już tylko leczenie paliatywne, a więc łagodzące objawy, nie będące jednak w stanie wydłużyć życia pacjenta - konkluduje specjalista.

W przypadku chorób takich jak zaawansowany czerniak, możliwości leczenia pozachirurgicznego są już zdecydowanie większe. Istnieje choćby cały wachlarz dostępnej immunoterapii. Co prawda również niemal nigdy nie da się zapewnić pełnego wyleczenia, ale terapie celowane są w stanie realnie wydłużać i poprawiać jakość życia pacjentów. W przypadku nowotworów wewnątrzbrzusznych czy innych w stopniu zaawansowanym, wszystko zależy od tego, z jakim konkretnie problemem i na jakim etapie choroby jest dana osoba. Raz jeszcze trzeba podkreślić, że bardzo rzadko jesteśmy w stanie zapewnić pełne wyleczenie - a jedynie poprawić jakość życia i podejmować próby jego wydłużania - podsumowuje dr n. med. Maciej Kowalewski.

Rozwiązaniem problemu powinna być edukacja społeczeństwa co do istotności zwracania uwagi na objawy. Niebagatelizowanie ich, zgłaszanie się do lekarzy w przypadku wszelkich objawów budzących jakikolwiek niepokój. Równie ważna powinna być profilaktyka - wykonywanie badań rekomendowanych przez lekarzy i refundowanych przez państwo. Tylko wtedy istnieje szansa na to, by polscy pacjenci trafiali na oddziały onkologiczne szybciej, niż ma to miejsce obecnie.

Opracowanie: