Spotykam go siedzącego na ławce na placu przed krakowskim Teatrem Słowackiego. Uśmiecha się i wystawia twarz do słońca, łapiąc sierpniowe promienie, których w ostatnich dniach przecież tak mało. Kiedy mnie widzi, podrywa się z ławki i biegnie na przywitanie. Płowy blondyn z lekkim zarostem ma silny, męski uścisk ręki. Z daleka nic nie zdradza jego choroby. No może poza lekko widoczną pod włosami blizną.

To 28-letni Patryk Pasiński. Pochodzi z Koszalina, ale mieszka w Krakowie. Walczy z rakiem. To glejak mózgu trzeciego stopnia. Patryk właśnie wrócił z Monachium, gdzie dowiedział się, że może być leczony protonoterapią. Jego sytuacja zainteresowała mnie dlatego, że protonoterapia jest dostępna w Krakowie! Mimo to Patryk nie może się tu leczyć.

Jestem już po dwóch operacjach wycięcia guza mózgu, jestem też po radioterapii. Mamy w Krakowie Centrum Cyklotronowe, ale nie mogę się tu leczyć, w swoim mieście, ponieważ miałem radioterapię i dwie operacje. a stopień złośliwości mojego raka to stopień trzeci. Podobno jest za wysoki, żeby poddać mnie protonoterapii - mówi Patryk.

Jednak nie poddał się. Z pomocą znajomych już prawie zebrał wymaganą kwotę na leczenie w Monachium. Koszt jest spory, bo w przeliczeniu będzie to ponad 120 tysięcy złotych. Patryk jest już po badaniach, a lekarze z Monachium nie widzą żadnych medycznych przeciwwskazań.

Co innego w Polsce. W krakowskim centrum leczy się jedynie wąska grupa pacjentów. Sam ośrodek narzeka na brak chorych i do tej pory wykorzystuje jedynie około 15 proc. swoich mocy przerobowych.

>>> JUŻ WCZEŚNIEJ O TYM PISALIŚMY

Dlaczego Patryk jak i inni chorzy nie mogą walczyć o swoje zdrowie i życie w Krakowie? Jak się okazuje, wszystkiemu winne są przepisy. Za leczenie pacjentów płaci Narodowy Fundusz Zdrowia, ale to nie jego pracownicy decydują o tym, za jaką terapię można zapłacić. Wszystko reguluje "rozporządzenie Ministra Zdrowia  z dnia 22 listopada 2013 r. w sprawie świadczeń gwarantowanych z zakresu leczenia szpitalnego."

Czytamy w nim, że protonoterapii poddawani są pacjenci zmagający się z innymi chorobami, natomiast co do glejaka mózgu trzeciego stopnia:

"Minister zdrowia dostrzega potrzebę oceny kolejnych wskazań pod kątem oceny zasadności finansowania terapii. Lista proponowanych wskazań, zasugerowanych w przeszłości przez zespół ekspertów, jest aktualnie analizowana przez grupę roboczą pod przewodnictwem konsultanta krajowego w dziedzinie radioterapii onkologicznej w celu opracowania harmonogramu przeprowadzenia oceny technologii medycznych dla poszczególnych stanów chorobowych. Zgodnie z procedurą kwalifikacji świadczenia zdrowotnego jako świadczenie gwarantowane, opisanej w ustawie o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (Dz. U. z 2016 r. poz. 1793, z późn. zm.), do rozszerzenia wskazań będzie konieczne uzyskanie Rekomendacji Prezesa Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji. Wydanie rekomendacji zostanie poprzedzone analizą skuteczności i bezpieczeństwa terapii, a także jej opłacalności oraz wpływu na budżet płatnika".

Mówiąc wprost: ministerstwo zdaje sobie sprawę z potrzeby kwalifikowania tego typu pacjentów, ale wcześniej trzeba sprawdzić czy taka terapia jest bezpieczna, skuteczna i opłacalna. Dopóki resort tego nie stwierdzi, dopóty pacjenci z tego typu schorzeniami będą musieli wyjeżdżać za granicę i leczyć się za własne pieniądze, ponieważ tamtejsi lekarze medycznych przeciwwskazań nie widzą.

>>> PRZECZYTAJ WIĘCEJ O HISTORII PATRYKA