Przez sześć lat 35-letnia Dunka systematycznie upuszczała krew swojemu synkowi, by przekonywać lekarzy o jego ciężkiej chorobie. Chłopiec miał w swoim życiu ponad 100 transfuzji. Kobieta została zatrzymana, a jak pisze duńska prasa, dziecko czuje się już dobrze. "Fizycznie jest coraz silniejszy, nie cierpi już z powodu ubytku krwi" – powiedział komisarz Jim Hansen gazecie „Ekstrabladet”.

Do zatrzymania kobiety doszło pod koniec września w miejscowości Skjern, ale dopiero teraz duńska policja o tym poinformowała. Matka samotnie wychowująca syna jest podejrzana o narażanie zdrowia i życia 6-latka. Grozi jej sześć lat więzienia. Jak informuje policja, 35-latka prowokowała u swojego dziecka symptomy chorobowe. Działo się to od sierpnia 2011 roku aż do czasu zatrzymania kobiety.

Matka sama upuszczała synkowi duże ilości krwi, co zagrażało jego życiu. Osłabione dziecko trafiało do szpitala, gdzie przez sześć lat swojego życia przeszło w sumie 110 zabiegów transfuzji. Było też poddawane wielu badaniom, które miały wyjaśnić, co powodowało utratę krwi. W końcu lekarze doszli do wniosku, że dziecku nic nie dolega, a powodu jego osłabienia należy szukać w rodzinnym domu.

Zatrzymana kobieta nie potrafi wyjaśnić swojego zachowania. Psychiatra sądowy Mette Brandt-Christensen powiedziała gazecie "Ekstrabladet", że zachowanie matki 6-latka wskazuje na chorobę zwaną Zespołem Münchhausena. Cierpiący na nią ludzie wywołują u siebie objawy chorobowe, by wymusić na personelu medycznym leczenie i hospitalizację. Często też rodzice, cierpiący na ten syndrom, wywołują u swoich dzieci choroby, by zyskać uwagę i współczucie otoczenia. 

(j.)