Nepal, Himalaje, Sahara. "Świat oglądany z perspektywy roweru ma nieprawdopodobny urok" - mówi w rozmowie z dziennikarką RMF FM Urszulą Gwiazdą, organizator wypraw "na koniec" świata i instruktor jazdy na rowerze Tomasz Kostołowski. "To nie jest wyścig. Tu nie liczą się osiągi. Ścigać możemy się w Krakowie. Tam jedzie się po to, żeby rozejrzeć się dookoła, wziąć głęboki oddech i otworzyć głowę na przygodę" - tłumaczy. Pytany, co takiego fascynującego jest w jeździe rowerem po Saharze, gość RMF FM odpowiada: Sahara jest jak kuweta. Wielka kuweta. "Niesamowita zabawa" - dodaje.

Urszula Gwiazda: Co takiego fascynującego jest w jeździe rowerem po Saharze?

Tomasz Kostołowski: Piasek. Przede wszystkim piasek. Nieograniczona ilość piasku.

Taka jazda w kuwecie?

Bardzo dużej kuwecie. Niesamowita zabawa.

Organizujesz wyprawy prawie na koniec świata. Jak to wygląda logistycznie?

Sporo ciężkiej pracy. Trzeba zorganizować ludzi, poznać ich, porozmawiać.

Na czym polega to poznawanie ludzi. Macie przygodę w ekstremalnych warunkach. Jak się poznaje ludzi np. w Krakowie, z którymi później jedzie się do Nepalu? Można poznać takiego człowieka?

Musimy sprawdzić jak jeździ na rowerze. Czy się nadaje na wyprawę, bo to jest dość ekstremalna wyprawa. Warunki też są dość ekstremalne. Trzeba sprawdzić, czy nadaje się do takiego spędzania wolnego czasu.

Kogo zabieracie ze sobą? Jakie trzeba spełnić warunki?

Przede wszystkim mieć sprawny rower. I to nie taki, którym jeździ się do sklepu i z powrotem. Trochę bardziej zaawansowany. Trzeba też mieć przynajmniej podstawowe umiejętności rowerowe. My trochę też pomagamy szkolić te umiejętności. I taka osoba, spokojnie, może z nami jechać.

Kiedy rozmawialiśmy wcześniej, dziwiłam się, ktoś, kto nie uprawia regularnie sportu, nie jeździ regularnie na rowerze, ma szanse się z wami wybrać. Mogłoby się wydawać, że trzeba mieć gigantyczną kondycję.

Wystarczy po prostu jeździć na rowerze. Po prostu trzeba jeździć regularnie na rowerze i taka osoba spokojnie może się z nami wybrać na taką wyprawę. Mamy trasę w ten sposób ułożoną, że w ciągu dnia nie mamy dużych odległości do pokonania. Maksymalnie jedziemy około 20 kilometrów. Mamy na to cały dzień. Więc spokojnie możemy sobie to rozłożyć. To nie są wyścigi na rowerze. To jest po prostu zwiedzanie. Zwiedzanie i eksploracja Nepalu. Jedziemy, zatrzymujemy się, kontemplujemy Nepal. Nie ma żadnego pośpiechu w tym wszystkim. Także spokojnie. Każda osoba może się zmierzyć z tym wyzwaniem.

To nie jest jazda na czas.

Zdecydowanie nie. Nie jedziemy do Nepalu, żeby się ścigać. Ścigać możemy się w Krakowie. Tu w Polsce możemy się ścigać. Tam jedziemy, żeby poznawać kraj, ludzi, poznawać kulturę.

Jak taka wyprawa wygląda logistycznie?

Wbrew pozorom to nie jest takie trudne. Wyruszamy zwykle z Warszawy. Lecimy dobrymi liniami. Mamy tam 30 kilogramowy bagaż, który nadajemy. Więc spokojnie rower, plus jakiś asortyment mieści się do kartonu, który zabieramy. Lecimy bezpośrednio do Katmandu. Tam odbierają nas naprawdę bardzo dobrzy przyjaciele z Nepalu. Zawożą do hotelu. Tam nocujemy, składamy rowery, zwiedzamy Nepal, załatwiamy pozwolenia i na następny dzień - czasami dwa dni później - wyruszamy na szlak.

Czy tam trzeba się aklimatyzować?

W Nepalu jest aklimatyzacja, ale... kulturowa tylko i wyłącznie. To jest zderzenie z zupełnie innym światem.

Trzeba głowę przestawić przede wszystkim?

Umysł. Tak. To przede wszystkim. Tam są zupełnie inne realia życia. Ludzie zupełnie inni. Tam wszystko inaczej funkcjonuje. To jest taki szok: gdzie ja jestem?

Ludzie są uśmiechnięci. Jest kolorowo. Nie  ma pośpiechu?

Nie ma. Tam się wszystko dzieje dużo, dużo wolniej. Po prostu zupełny luz.  

Wyruszacie na szlak, w trasę. Gdzie śpicie? Gdzie jecie? Jak to wygląda w praktyce? Mówię o takich miejscowościach, których być może nie ma na  każdej mapie.

Restauracje wyglądają ...Nie, to nie są restauracje. To jest jeden stolik. Pani siedzi w kuchni i gotuje tak samo, jak gotuje dla swojego faceta. To jest niesamowite. Jedzenie nieprawdopodobnie smaczne. Klimat nieprawdopodobny, bo je się w takich warunkach, że... Trudno jest to opowiedzieć. Trzeba to zobaczyć. Niesamowite przeżycie.

Rozmawialiśmy o tym, że widzisz człowieka i myślisz sobie: z nim można pojechać. Widzisz innego i myślisz: to nie jest wyprawa dla niego.

Tak. Trzeba potrafić dobrać ludzi. Niektórzy są w stanie żyć w warunkach ekstremalnych. Tam nie ma dostępu do ciepłej wody, czasem jest tak, że przez dwa dni nie można się umyć. I oni nie mają z tym problemu. Inni ludzie nie wyobrażają sobie  czegoś takiego. Problemem jest dla nich brak toalety, tego, że wieczorem nie mogą się umyć, wykąpać. Dlatego przed wyprawą trzeba się spotkać, porozmawiać. Opowiedzieć o tym, co można spotkać na miejscu. Niektórzy mówią "dla mnie to niema problemu, super", ale dla niektórych ludzi, to jest duży problem. Wtedy mówię: to przepraszam cię bardzo. Nie nadajesz się na wyprawę. Jedziemy w dość ekstremalne miejsca na ziemi, to są jedne z najbardziej ekstremalnych miejsc na ziemi, jeżeli chodzi o rower i tam trudno jest zorganizować toaletę.

Kobiety się sprawdzają na takich wyprawach?

Kobiety zdecydowanie lepiej się sprawują i sprawdzają, niż faceci. Nie wiem, o co tu chodzi, ale kobiety są bardziej zorganizowane. Lepiej sobie dają radę w tych trudnych warunkach, jak wiedzą wcześniej, co je czeka. Są lepiej przygotowane. Faceci bardziej potrafią marudzić.

Jest jakiś limit wieku?

Nie ma żadnego limitu wieku. To tylko zależy od tego, co się ma w głowie, jak się czuje i jak się spędza czas. Miałem taki przypadek, że osoba 60-letnia sprawdziła się dużo lepiej, psychicznie i fizycznie, niż osoby, które miały po 25 lat.

Zaskoczyło cię coś na jakiejś wyprawie? Coś takiego, co ci utkwiło w głowie i nosisz to do dzisiaj?

Była taka jedna taka osoba, która powiedziała, że jedzie z nami w Himalaje. Tutaj dużo jeździła na rowerze. I już jak dotarliśmy na miejsce, usłyszałem od niej, że nie wiedziała, że tutaj będzie, aż tak bardzo pod górę, że będzie tak wysoko. Powiedziałem: ale chłopaku wiedziałeś, gdzie jedziesz. wiedziałeś, gdzie się wybieramy. To są Himalaje. Najwyższe góry świata. Wiedziałeś na jaką wysokość wyjeżdżamy. Usłyszałem: ale nie myślałam, że to aż tak pod górę.

Gdzie i kiedy kolejna wyprawa?

Teraz w lipcu planujemy wyjazd do Gruzji. To będą jakieś dwa tygodnie. Jedziemy tam poszukać nowych tras. Potem jedziemy do Peru, wracamy z Peru i jedziemy do Nepalu.

I kiedy Nepal?

Przełom października i listopada.

To jest dobra pora na taki wyjazd?

Nepal jest dość specyficzny. Jedyna pora roku, kiedy można jechać do Nepalu, to jest początek roku, albo koniec. W czerwcu rozpoczyna się pora monsunowa, która trwa do połowy września.

Czyli leje, leje i leje..

Leje cały czas. Jest gorąco. Jest parno i nie da się tam żyć. Szlaki są pozamykane. wyprawa wtedy mija się z celem.