"Przerwiemy głodówkę, gdy rządzący zaczną z nami rozmawiać. A nie przedstawiać propozycje, które nie poprawią sytuacji polskich pacjentów" - mówią w rozmowie z reporterem RMF FM Michałem Dobrołowiczem protestujący lekarze-rezydenci. W 11. dniu głodówki oczekują oni zwiększenia do co najmniej 6 procent PKB nakładów na ochronę zdrowia w ciągu trzech lat.

Protest lekarz-rezydentów /Radek Pietruszka /PAP

My z chęcią siądziemy do mechanizmów i szczegółów, ale po deklaracji, że nasz główny postulat ma realne szanse spełnienia - mówi w rozmowie z RMF FM pan Marcin, jeden z rezydentów. 

W kilkunastu miastach pojutrze odbędą się pikiety poparcia dla młodych lekarzy. W tej chwili udział w głodówce biorą 24 osoby. 

W najbliższych dniach decyzję o dołączeniu do tego protestu podejmą między innymi pielęgniarki i diagności medyczni.

"Zwracamy się do strony rządowej z prośbą o debatę"

W związku z pojawiającymi się rożnymi informacjami na nasz temat i na temat naszych postulatów zwracamy się do strony rządowej z prośbą o debatę - oświadczył  wcześniej Jarosław Biliński z Porozumienia Rezydentów OZZL. Rząd otwarty na dialog, rząd otwarty na spotkanie na pewno przyjmie nasze zaproszenie na debatę telewizyjną z ekspertami, z udziałem naszych przedstawicieli, dotyczącą kształtu systemu ochrony zdrowia, planowanych zmian. Mamy nadzieje, że odpowiedz dostaniemy od rządu twierdzącą - dodał. 

Biliński odniósł się do wtorkowego spotkania z marszałkiem Senatu Stanisławem Karczewskim oraz ministrem w KPRM Henrykiem Kowalczykiem. Usłyszeliśmy (...), że nasz postulat dotyczący podwyżek rezydentów jak i innych zawodów jest w pełni możliwy do osiągnięcia. To są niskie wymagania, żądania, niskie kwoty, które dla budżetu, jeśli chodzi o rezydentów, są marginesem, to tysięczne proc PKB - mówił. Podkreślił, że najważniejszym postulatem dla protestujących jest wzrost nakładów na służbę zdrowia.

Z kolei Łukasz Jankowski z Porozumienia Rezydentów OZZL zaznaczył, że przeciw lekarzom rezydentom została wytoczona machina propagandowa. W wielu mediach słyszymy dezinformacje, manipulacje dotyczące naszych postulatów -  zauważył.

Prawda jest taka, że rezydenci nie żądają 40 proc. podwyżek. Rezydenci nie chcą w tej chwili, w tym proteście zarabiać 9 tys. zł, jak podają to różne media. Rezydenci nie walczą tylko o swoje pieniądze, rezydenci walczą o wzrost nakładów na ochronę zdrowia. To był i jest nasz pierwszy postulat - tłumaczył.

Pytany o planowane na piątek wyjazdowe posiedzenie sejmowej komisji zdrowia, które odbyć ma się w szpitalu, gdzie potestują młodzi lekarza, Biliński powiedział, że nie sadzi, by był to dobry pomysł. Wciąganie osób, które są w naprawdę zlej kondycji i głodują, w walkę polityczną chyba nie jest tym, co byśmy chcieli. Oczywiście nie mamy na to wpływu, nie wiem, jak to się rozwinie. Nie sadzimy, ze jest to dobry pomysł, ale jeżeli się odbędzie taka komisja, to oczywiście będziemy brać w niej udział - zapowiedział.

W środę rezydenci spotkali się z premier Beatą Szydło; rozmowy jednak nie spowodowały zakończenia protestu. W czwartek w Sejmie minister zdrowia Konstanty Radziwiłł przestawił informację na temat trwającego protestu. Nasza propozycja wspólnej pracy nad poprawą sytuacji w służbie zdrowia jest nadal aktualna; zapraszam państwa, skończcie protest i usiądźmy razem do pracy - apelował.

Rezydenci prowadzą protest głodowy od 2 października. W sobotę planowane są pikiety poparcia dla nich - w Warszawie i innych miastach. 


(MN)