800 złotych podwyżki domagają się pracownicy Regionalnego Centrum Krwiodawstwa i Krwiolecznictwa w Lublinie. Jak mówią, to propozycja do rozpoczęcia negocjacji, których dyrekcja nie podejmuje. W tej chwili decyduje się, czy w placówce rozpocznie się strajk. Do piątku 8 czerwca potrwa referendum w tej sprawie.

Nowa pani dyrektor pracuje już od trzech miesięcy. Zakładaliśmy, że w tym czasie zorientuje się w sytuacji i podejmie z nami rozmowy. Tak się nie stało - mówi Szymon Lejawka, przewodniczący NSZZ "Solidarność" RCKiK w Lublinie.

Piotr Gryba z Zakładowego Związku Diagnostów Laboratoryjnych komentuje też, że 80 proc. pracowników, czyli wszyscy nie zajmujący kierowniczych stanowisk nie są zadowoleni z wysokości swoich pensji. Na rękę dostajemy 2-2,5 tys. zł. Oczekujemy konkretnych rozwiązań dotyczących płac, ale też sposobów na pozyskanie nowych dawców, ponieważ wpływy centrum są uzależnione od tego - mówi.

Frustracja pracowników rosła na tyle, że zdecydowano o rozpoczęciu referendum strajkowego. Związkowcy zdecydowali, że odbywa się ono na neutralnym gruncie - w Okręgowej Izbie Pielęgniarek i Położnych.

Nie chcemy, żeby dyrekcja wywierała presję na pracownikach - komentuje Lewajka.

Oczywiście ważna jest frekwencja, która musi wynieść przynajmniej 50 procent, jeśli referendum ma być wiążące - dodaje Gryba.

Co jeśli w trzydniowym referendum pracownicy RCKiK opowiedzą się za strajkiem? Wtedy związkowcy będą debatować nad jego formą. Zapewniają, że strajk nie będzie się odbywał kosztem krwiodawców, szczególnie, że zaczyna okres wakacyjny.

Wtedy zawsze krwiodawców jest mniej, a zapotrzebowanie na krew rośnie. Możemy zapewnić, że ewentualnego protestu w żaden sposób akurat oni nie odczują - twierdzi Gryba.

(nm)