9-letnia Julia z Siemianowic Śląskich uchroniła swoją rodzinę przed zaczadzeniem. Była w domu z siostrą i tatą. Źle się poczuła, lecz kiedy poszła po pomoc do taty, okazało się, że stracił on przytomność. Dziewczynka wezwała pomoc dzwoniąc pod numer alarmowy. Dziś dostała od strażaków dyplom uznania i upominki.

9-letnia Julia /Anna Kropaczek, RMF FM /

Julia niewiele pamięta z dnia, w którym w jej domu ulatniał się czad. Źle się czuła.

Bolała mnie głowa i brzuch - mówi mała bohaterka. Wezwała pomoc. W szkole dużo uczymy się o takich rzeczach. W kuchni miałam też numery alarmowe - tłumaczy dziewczynka. Nie przypomina sobie już, co powiedziała ratownikom. Ważne, że szybko przyjechali.

Kiedy Julia wzywała pomoc, jej 12-letnia siostra Natalia  otworzyła okna w mieszkaniu i próbowała budzić tatę. Żadna nie wpadła w panikę. Gdyby nie młodsza córka pewnie w ogóle byśmy tu nie rozmawiali - opowiada pan Robert. Jest dumny z Julii.

Czad ulatniał się ze starego pieca. Teraz rodzina ma już nowy piec i czujnik wykrywający tlenek węgla.

To najlepszy sposób, by uchronić się przed zatruciem - tłumaczy brygadier Rafał Świerczek,  komendant PSP w Siemianowicach Śląskich. Przypomina, że tlenek węgla jest gazem bezwonnym i bezbarwnym i nie jesteśmy w stanie go wyczuć.

Strażak chwalił dziś 9-letnią Julię za odwagę. Podkreślił, że również jej starsza siostra Natalia zachowała się tak, jak należy. Obie dziewczynki otrzymały od strażaków dyplomy uznania.

(mn)